poniedziałek, 24 sierpnia 2009

Rozdział II

Chciałam Was bardzo przeprosić, że rozdział pojawił się z takim opóźnieniem. Niestety, bywa tak, że ucieczka przed problemami nie jest najlepszym wyjściem i konsekwencje zawsze nas dopadną. W moim przypadku również tak było i za karę musiałam zwiedzić Polskę tirem, jako towarzyszka podróży mojego ojca. Ciekawie, prawda?
Jednak nie ględząc tyle, zapraszam na nowy rozdział. Co prawda, może nie jest aż tak ciekawy, jednak bez tego obyć się nie mogło. Może wydawać się trochę... chaotyczny? Nic na to nie poradzę. Kilka razy wszystko zmieniałam, i przez to może być trochę nielogicznie.
Jeśli znajdziesz jakieś błędy - byłabym wdzięczna, za wypisanie ich. Piszę w notatniku i literówki mogą się znaleźć, orłem z interpunkcji również nie jestem.
Pozdrawiam.


Rozdział II

"Życie to sztuka wyciągania wystarczających wniosków z niewystarczających przesłanek."
- Samuel Butler

***

Pokój był niewielki, utrzymany w odcieniach czerni i czerwieni, sprawiających wrażenie, jakby to ogień tańczył na ścianach, a świeża krew zbrukała podłogę. Widok ten kojarzył się z piekłem, a Naruto zawsze zastanawiało, dlaczego jego ojciec właśnie te kolory wybrał do swojej sypialni. Wiedział, że Minato uwielbiał jasne barwy, szczególnie błękit i pomarańcz, i dlatego dom był w tych tonacjach. Wyjątek stanowiło pomieszczenie, po którym blondyn właśnie się rozglądał. Ponownie stwierdził, że nic się nie zmieniło. Wszystko pozostawało w tym samym miejscu, bez jakichkolwiek zmian; po lewo od drzwi duża, rozsuwana szafa z wymalowanymi na jej powierzchni płomieniami, obok szafka, na której stały ramki ze zdjęciami i czerwona róża; jej płatki w większości opadły obok płonącej świeczki zapachowej, roznoszącej wokół przyjemną woń cynamonu. Naprzeciwko biurko z porozrzucanymi papierami, nad którymi widniały duże okna, obok półki z książkami i innymi rzeczami, których chłopak nie pamiętał. Jednak nie to zwróciło jego uwagę .

Na wielkim, zasłanym czerwonym aksamitem łożu z baldachimem stojącym sobie pod ścianą naprzeciwko drzwi, siedziała osoba, której Naruto nie spodziewał się tu zobaczyć. Sądził, że Uchiha zajmie 'swój' przestronny pokój, w którym przeważnie zostawał na noc. Dość często, trzeba dodać.

- Uspokoiłem się - poinformował inteligentnie blondyn, zamykając za sobą drzwi. Czuł się niekomfortowo, dziwna myśl przeszła przez jego głowę, jednak postanowił ją zignorować. - Dlaczego zająłeś ten pokój? Myślałem, że cenisz przestronność, a tu jest ciasno jak w kantorku woźnego.

Mężczyzna warknął coś niezrozumiale, nie zaszczycając chłopaka choćby spojrzeniem. Jedynie nagie plecy, na których odznaczała się lekko linia kręgosłupa, sugerowały, iż tym słowem było, łagodnie mówiąc, odejdź.

Jednak Naruto należał do osób upartych i dążących do postawionych sobie celów i odejść nie miał zamiaru, ba, wręcz przeciwnie. Chciał rozmawiać już, w tej chwili, bez zwłoki. Uspokoił się, licząc do dziesięciu i zrobił dwa kroki w przód, siadając na skraju łóżka. Był również osobą ciekawską, więc bez wahania zaglądnął brunetowi przez ramię.

- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła - mruknął Sasuke, wpatrując się ze skupieniem w ekran laptopa, którego blondyn dopiero teraz zauważył. Rozrysowany był na nim plan Shibuyi z wszelkimi informacjami; zaczynając od nazw ulic, ich długości, rodzaju powierzchni, przez wszelkie zakręty i kąty, a kończąc na zdjęciach i graficznym podglądzie z jadącego samochodu. - Naruszanie mojej strefy osobistej jest stopniem drugim.

- Dotykiem naruszam tą strefę? - spytał figlarnie Naruto, kładąc głowę na jego ramieniu, a ustami niemal parzył wrażliwą skórę. Uśmiechnął się, czując przebiegający po niej dreszcz. - Szyja to twój słaby punkt. - Przejechał dłonią po karku, splatając palce z przydługimi, czarnymi kosmykami; Sasuke spiął się lekko.

- Owszem. Jeszcze jeden ruch, a pożałujesz - mruknął, pozornie skupiony na ekranie laptopa, ignorując ciepłe palce bawiące się jego włosami. Musiał przyznać, że ten niepozorny gest, był przyjemny, a obecność blondyna rozpraszała wszelkie myśli, kierując je na zupełnie inne tory. Z każdą chwilą uczucie przejmującego ciepła rosło, wraz z dotykiem miękkich ust na skórze. - Nawet nie zdajesz sobie sprawy, że jeden krok i nie będzie odwrotu. Piekło cię pochłonie.

- A jeśli zdaję sobie z tego sprawę, to co? - Droczył się dalej, zupełnie zapominając w jakiej sytuacji się znajduje. Nawet nienawiść przestała mieć znaczenie. Coś ciągnęło go w stronę mężczyzny, coś niewytłumaczalnego, igrającego sobie z rozsądkiem. Nie umiał dokładnie sprecyzować, co to było, jednak nie potrafił z tym wygrać. A może nie chciał? Logiczne myślenie poszło w las, pozostawiając go z rosnącym ciśnieniem w spodniach. Czuł, że igra z ogniem, ale nie chciał zakończyć tej gry. Była zbyt... podniecająca? Przygryzł delikatnie szyję bruneta, by po chwili polizać to miejsce. - Może tego chcę, strażniku piekieł? Może chcę postąpić krok w przód, wejść tam, gdzie nikt nie ma prawa wstępu?

- Nie boisz się? Nie podchodzi się zbyt blisko ognia, bo parzy. - Tym razem już nie udawał, że komputer interesuje go w jakimkolwiek stopniu. Był pewien, że wygra wyścig nawet bez tych informacji. Teraz liczyło się coś innego; ten dreszcz biegnący wzdłuż kręgosłupa i palący dotyk na skórze. Jego ciało intensywnie odpowiadało na lekką pieszczotę ust, subtelny zapach pomarańczy i wibrujący głos chłopaka.

- Nie, potrafię panować nad strachem. Szczególnie, że cel ma tak dobry smak... - odpowiedział, przesuwając językiem po mlecznobiałej skórze, z każdą chwilą czując, jak krew napływa mu do głowy, a temperatura niebezpiecznie wzrasta. Nie potrafił przyznać się do tego, ale w tej chwili ćpał smak mężczyzny, który działał jak prawdziwa kofeina, a czekolada jak słodki afrodyzjak.

- Ja...- Język blondyna musnął szyję tuż za uchem, wyrywając z gardła Sasuke ciche sapnięcie. Jego kolejny, słaby punkt, zapamiętać, pomyślał chłopak. - Jaki to smak?

- Kawa z gorzką czekoladą - zamruczał w odpowiedzi, przysuwając się nieco bliżej pachnącego cynamonem ciała, a zapach ten wydał mu się w tej chwili tak intensywny, tak pobudzający zmysły, iż na moment wstrzymał oddech. Do rzeczywistości przywrócił go chłodny dotyk na policzku. Delikatna, jasna dłoń gładziła jego 'lisie' blizny, jakby chciała poznać sekret, który skrywają. Półprzymknięte, czarne oczy wpatrywały się w niego z zaciekawieniem i dziwnym blaskiem, a Naruto miał wrażenie, jakby wszystko wokół przestawało mieć znaczenie. Patrz, patrz i wciągnij mnie w odmęty nocy, rozkołyszmy się na wietrze, tańczmy razem na granicy snu... Nagle dotyk na policzku zniknął, zapach cynamonu stracił swą intensywność, a ciało owiało ciepłe powietrze kończącego się dnia.

- Zapomnij o tym - Doleciał do niego cichy, stanowczy głos i mimowolnie odwrócił się w jego stronę. - To nieporozumienie. - Sasuke stał przy otwartym na oścież oknie, pozwalając ostatnim promieniom słońca wpadać do pokoju i igrać z cieniami. Naruto nigdy jeszcze nie widział tak zimnego spojrzenia. Ten chłód sprawił, że przebiegł go dreszcz i skulił się w sobie, ale nie mógł oderwać wzroku od tych onyksowych oczu, pobłyskujących czerwienią.

Zapadła cisza, ciężka i męcząca, tak gęsta, że można by ją kroić nożem, jeśli pozwalałyby na to prawa fizyki. Oboje patrzyli sobie prosto w oczy, a z ich spojrzeń emanował smutek. Niewidzialny mur stał im na przeszkodzie, stworzony z nienawiści i zazdrości. Za oknem zaszczekał pies, odwrócili wzrok.

- Sasuke, ja... czemu się odsunąłeś? Jestem aż tak ohydny, że się mnie brzydzisz? - Pytanie z ust chłopaka zabrzmiało tak niedorzecznie w uszach mężczyzny, że mimowolnie się skrzywił. Dlaczego on okłamuje samego siebie? Przeszło mu przez myśl, a ciche westchnięcie uciekło z ust.

- Naruto - powiedział stanowczo, robiąc dwa kroki w przód i kucnął przed nim. - Nienawidzisz mnie. Widzę to w twoim spojrzeniu.

- To nie...!

- ... prawda? - wszedł mu w słowo. - Kiedy ty przestaniesz się okłamywać? - Uchiha spojrzał w błękitne oczy, pełne niezdecydowania i zagubione, błąkające się na granicy świadomości. - Powinieneś to przemyśleć, nim podejmiesz jakiekolwiek działanie. - Wstał i poszedł w stronę drzwi. - O twoim ojcu porozmawiamy, gdy zrozumiesz swoje uczucia. Będę w garażu.

- Nie, czekaj!

Drzwi zostały zamknięte, a Naruto sam ze swoimi uczuciami. Co za galimatias!, warknął, rzucając się w tył, na miękkie łóżko. Pachniało cynamonem.

***

Nienawiść do Sasuke zakiełkowała, gdy tylko pojawił się w jego, wtedy dwunastoletnim życiu. Jedno spojrzenie, a obydwoje poczuli niechęć do siebie; tak dużą, że nie potrafili przebywać razem w jednym pomieszczeniu. Byli jak dwa przecięte kable, które jeśli znajdą się obok, spowodują spięcie. Ciągle się kłócili, sprzeczali. A nienawiść rosła z dnia na dzień, z miesiąca na miesiąc. Ale Minato tego nie widział, nie wiedział, że rywalizują o jego czas, uczucia. Obu traktował tak samo, jak synów. Naruto był jego skarbem, pamiątką po żonie zmarłej podczas porodu; Sasuke, wtedy osiemnastolatek kochający wyścigi i prędkość, często chwytający się nielegalnych rzeczy, przypominał mu dawnego siebie i nie potrafił przejść obok niego obojętnie, gdy pewnego, feralnego dnia wpadł mu pod koła. Przez pięć lat żyli i egzystowali, wciąż rywalizując o chwile spędzone ze starszym Namikaze. Dorastali, pojąc się nienawiścią, karmiąc smutkiem drugiego, czerpiąc rozrywkę z kłótni.
Naruto przegrał. Dwa lata po pojawieniu się w jego domu Uchihy, stracił praktycznie ojca. Dlaczego? Dlaczego ten cholerny dupek, uważający się za pana-jestem-wspaniały, osiągnął pełnoletniość i stał się uczniem Minato, spędzając z nim o wiele więcej czasu? Wszystko się posypało, a w oczach czternastolatka, Sasuke urósł do miana wroga numer jeden. Po wypadku, który nastąpił trzy lata później, wszelkie marzenia i starania, prysły jak bańki mydlane.
A fakt, że za nienawiścią tkwił paradoks, nie został ujawniony.

***

Garaż, w którym blondyn się znalazł, wcale garażu nie przypominał; był to raczej mały, zadaszony parking, gdzie stało kilka pojazdów. Nawet półki z różnego rodzaju narzędziami po bokach, nie burzyły tego wrażenia. Pomieszczenie zostało jasno oświetlone przez lampy umieszczone na suficie, a ciemna, niebieska barwa ścian dodawała swoistego klimatu.

Naruto spojrzeniem szukał mężczyzny. Minęło sporo czasu, nim zdołał przemyśleć swoje uczucia, jednak nie na dużo się to zdało. Nie rozumiał siebie, nie panował nad emocjami. Czyżby hormony tak w nim buzowały, że mylił uczucie nienawiści z innym? Z pożądaniem, które tak charakterystycznie przyprawiało go o napad gorąca? Sam nie wiedział i wolał się dłużej nad tym nie rozwodzić. Trzymać dystans, to podstawa, pomyślał, zauważając Uchihę, podnoszącego maskę jednego z samochodów.

- Co robisz? - zagadnął, starając się, by pytanie zabrzmiało swobodnie, nie wskazując na jego zdenerwowanie.

- Przygotowuję samochód do wyścigu - odparł, skupiając się bardziej na zawartości pod maską, niż osobie blondyna. Sprawdził stan oleju i stwierdzając, iż jest prawidłowa ilość, poszedł odpalić wóz. Niestety, próba ponownie skończyła się fiaskiem; Sasuke zaklął szpetnie.

- Problem? - zaglądnął pod maskę. Gwizdnął z uznaniem widząc silnik o mocy pięciuset siedmiu koni mechanicznych i inne bajery, które również wyglądały na mocne. - Silnik typu V10, dziesięć cylindrów umieszczonych po bokach wału korbowego... No, no, niezła bryka. Dużo musiałeś za nią dać. BMW M3, jeśli się nie mylę?

- Nie, M5. I wcale jej nie kupiłem - odparł, ponownie próbując odpalić. - Kurwa, coś nie styka - mruknął pod nosem, uderzając pięścią w obitą czarną skórą, kierownicę.

- Kradzione? - zaciekawił się Naruto, oglądając uważnie silnik i wszelkie zawory i kable, idealnie wkomponowane pod maską. - Jest nawet wtrysk nitro!

- Wygrałem go podczas któregoś z wyścigów - Podszedł do chłopaka, szukając spojrzeniem możliwej usterki. Wszystko wydawało się w jak najlepszym porządku, a Sasuke tracił nadzieję, na uruchomienie pojazdu, bez konsultacji z mechanikiem. Jednak, teraz czasu nie miał, a wyruszenie na wyścig samochodem, którym jeździł na tor, również mu się nie uśmiechało. Już miał zrezygnować, i wybrać jeden z dwóch słabszych wozów, gdyż Uchiha się nie poddaje, gdy nagle Naruto klasnął w dłonie. Spojrzał na niego pytająco.

- Mam! - Uśmiech rozjaśnił jego twarz. Chwycił klucz znajdujący się w pasku przerzuconym przez klatkę piersiową bruneta, i pochylił się, wskazując na akumulator. - Wystarczy dokręcić klemę akumulatora, kable zasilające nie stykają - rzucił, przykręcając ją. - Spróbuj odpalić.

Sasuke posłusznie usiadł za kierownicę, przekręcając kluczyk w stacyjce. Ku jego zdziwieniu, po garażu rozniósł się charakterystyczny dźwięk pracującego silnika. Dodał gazu, ryk przetoczył się przez całe pomieszczenie, a dym wyleciał z czterech rur wydechowych.

Naruto, z dziecięcą radością pomagał mężczyźnie w przeglądzie samochodu. W tej chwili poczuł się tak, jak kiedyś, gdy razem z ojcem majstrowali przy wozach. Żałował, że przez rywalizację stracił to, a skupił się na innych rzeczach. Jednak mechanika była czymś, co naprawdę go interesowało. Przekonał się o tym dopiero teraz.

***

Wieczorem oboje byli brudni i spoceni, jednak stosunki między nimi nieco się ociepliły. Nie wspominali o wydarzeniu, które miało miejsce, trzymali się na dystans i prowadzili swobodną rozmowę na temat swojej pasji, jaką były samochody. Przeważnie to Naruto mówił, a Sasuke słuchał, ale obydwóm to jak najbardziej pasowało.

***

Dochodziła dwudziesta trzecia, kiedy już umyci zasiedli w salonie, czekając na wybicie odpowiedniej godziny. Naruto został powiadomiony o wyścigu i zgodził się przenieść rozmowę na jutro, pod jednym warunkiem - pojedzie z Sasuke. Po krótkiej kłótni, wymianie argumentów i kilku niecenzuralnych słów pod adresem blondyna, zgoda została wyrażona. Nie było szans z jego uporem.

- Nosisz soczewki? - spytał, przerywając panującą ciszę. Spojrzał z zaciekawieniem na mężczyznę, który stał oparty o framugę drzwi prowadzących do kuchni.

- Nie, dlaczego pytasz?

- Bo czasami twoje oczy błyszczą czerwienią - odpowiedział, wygodniej rozkładając się na kanapie. - Woda się zagotowała.

- Sharingan - odpowiedział Sasuke, znikając w kuchni. Jego głos ścichł, przez dzielącą ich ścianę. - To gen zapisany w mojej linii krwi. Pod wpływem negatywnych emocji, bądź własnej woli, w tęczówkach pojawia się czerwony poblask. Niekiedy oczy stają się całkowicie czerwone z czarnymi łezkami otaczającymi źrenice. Taka dziwna właściwość, która bywa przydatna.

- Jesteś pół-drowem - rzucił blondyn, z zaciekawieniem obserwując mężczyznę, który ubrany w czarną, luźną koszulkę i wytarte jeansy trzymające się na biodrach tylko i wyłącznie dzięki paskowi, szedł w jego stronę z tacą z dwoma, parującymi napojami, roznoszącymi wokół przyjemny aromat kawy. W pamięci odtwarzał fragmenty książki fantastycznej o elfach, którą niedawno czytał i nie mógł się oprzeć, by nie wcisnąć tam Uchihy, jako tego złego, acz seksownego mrocznego elfa, uwięzionego w ludzkich lochach i uratowanego oczywiście przez niego, Namikaze Naruto! Nawet nie wiedział, jak głupio w tej chwili wyglądał, z rozmarzonym wzrokiem i otwartymi lekko ustami.

- Kim jestem? - zapytał ironicznie Sasuke, stawiając tacę na szklanym stole i usiadł na fotelu. Naruto standardowo zajmował wygodną kanapę.

- No pół-drowem jesteś! Mrocznym pół-elfem. To taka postać fantastyczna...

- Dobrze wiedzieć, że uważasz mnie za fantastyczną postać, jednak bardzo mnie ciekawi, na jakiej podstawie to wydedukowałeś, zważywszy, że wcześniej utożsamiałeś mnie ze strażnikiem piekła. - przerwał mu dopiero rozpoczęte zdanie i z ironicznym uśmiechem obserwował zaciętą minę i śmiesznie zmrużone oczy. Czuł dziwne ciepło, jednak za cholerę nie przyznałby się, że osoba nieletnia* wywołuje w nim takie, a nie inne uczucia.

- No bo drowom się oczy świecą na czerwono, tak jak tobie dzięki temu Sharinganowi i na dodatek twoja uroda jest taka, taka... Ha! Pomyślałem, że w poprzednim wcieleniu byłeś mrocznym elfem, synem diabła i mieszkałeś w piekle.

- Naruto... - zamruczał Sasuke niskim, seksownym głosem. - Ty lepiej nie myśl.

***

W wielkim apartamencie, bogato zdobionym, znajdowały się dwie osoby. Mężczyźni ubrani byli w, zapewne drogie, garnitury, które idealnie podkreślały ich urodę i stanowiska adwokatów. Pracowali w jednej z najlepszych, tokijskich kancelarii prawniczych i na pewno na brak pieniędzy narzekać nie mogli.

- Dziś wyścig - poinformował jeden z nich, niskim, charczącym głosem, zapalając cygaro i wygodnie rozparł się na fotelu. - Bierzesz w nim udział? On tam będzie.

- Nie - odparł, opierając się o parapet i beznamiętnym spojrzeniem obserwował światła miasta, które nocą tak naprawdę budziło się do życia. - To jeszcze nie czas. Księżyc nie jest na właściwym miejscu.

- A ty jak zwykle swoje, nie możesz mówić wprost? - warknął, wypuszczając obłok dymu. - Powinieneś uciąć mu ręce, wtedy by nie sprawiał problemów. Albo nogi, bez różnicy.

- Nie chcę tak szybko kończyć tej gry. - Ciepłe, nocne powietrze musnęło jego twarz, rozwiewając czarne włosy. - Wolę obserwować zaczynającą się zabawę.

Oboje wyszli, gasząc światło. Już czas.

***

* w Japonii pełnoletniość osiąga się od dwudziestego roku życia. (Naruto w moim ficku ma
osiemnaście lat, jednak wygląda na dwadzieścia, dzięki czemu nie pytają go o 'dowód'. To taka ciekawostka^ ^)

12 komentarzy:

Koko pisze...

Nawet nie wiesz jak się cieszę, że dodałaś nowy rozdział! :D

No cóż chciałabym pochwalić cię baardzo, jednak zważywszy na fakt, że musiałabym użyć wielu niecenzuralnych słów postaram się to napisać w bardziej kulturalny sposób.

Kolejna notka, w której się zakochałam.

Opis sypialni Minato był po prostu zniewalający. Naprawdę czułam się jak w piekle. Krew rozbryzgana na podłodze, mrok na ścianach *.* Cholera! Jak będę urządzała kiedyś pokój zrobię sobie właśnie coś takiego.

Mmm... no i scena na łóżku.
Do Sasuke pasuje zapach kawy. Taki intensywny i odurzający. Szkoda, że nie posunęli się do czegoś więcej.

Bezbłędny dialog z piekłem! Po prostu coś wspaniałego.
Ciekawość to pierwszy stopień do piekła. Naruszanie mojej strefy osobistej jest stopniem drugim.
Hah! A jaki jest trzeci stopień? ^-^

Odkrywanie przez Naru słabych punktów na ciele Sasuke.
Hm... zapamiętać ;)

Uf... no i ta scena z garażem. Ja się normalnie połapać nie mogłam. Silniki, akumulatory, cylindry, kapelusze i apaszki.
Przy tym BMW, Mercedes Sasuke z Refuge przypomina mi Malucha.

Naprawdę podoba mi się pomysł z wyścigami. Z czymś takim się nie spotkałam, a tych mafijnych opowiadań, w których yakuza jest jak mafia pruszkowska, zaczynam mieć już dość.
Nie oczywiście, żebym ja miała jakieś superanckie opowiadanie o gangsterach, no ale jak czytam wypociny niektórych, to aż się boję iść spać...

Jestem strasznie ciekawa jaki będzie ten wyścig *.*

Hm... no nie spodziewałam się, że Sasuke będzie miał w tym opowiadaniu Sharingana. Trochę to dla mnie dziwne, no ale zobaczymy co z tego wyniknie. Mówisz, że się przydaje... ^.^ Zobaczymy jakie będą miały zastosowanie oczka mrocznego elfa.
Hah! A najlepszy Sasuke.
`Dobrze wiedzieć, że uważasz mnie za fantastyczną postać` :D

I jeszcze ostatnia scena.
Hm... Itachi? I jego włosy powiewające na wietrze. Bawi się naszym małym Sasuke. Jestem ciekawa jaka to jest ich historia. Bo chyba jeszcze tego nie opisywałaś, ne?
Mam pamięć jak Naruto. Cholernie dobrą, ale cholernie krótką ;)

Uff... nie mam pojęcia dlaczego zawsze wychodzą mi takie długie komentarze do ciebie. Jak piszę komentarz to po prostu jest gotowy w pięć minut. Nad komentarzami do innych męczę się z dwadzieścia minut.

I jeszcze jedno. Dobrze, że napisałaś na końcu ile Naru ma lat. A ile Sasuke ma? Matematyka nie jest moją mocną stroną ^-^'

No nic. To już chyba wszystko. Mam nadzieję, że na tirach było fajnie ;) Zwiedzanie naszej pięknej Polski zapewne było przeinspirującym zajęciem i teraz będziesz miała dużo weny, hm? ^-^

Pozdrawiam gorąco i wypatruję następnego rozdziału!

Siruwia pisze...

Masz bardzo ciekawy styl. Niesamowicie wciągający. Szata graficzna bloga, sprawia, że opowiadanie staje się jeszcze bardziej tajemnicze. A emocje jakie temu towarzyszą, naprawdę są bardzo intensywne.

Prawie tak bardzo, jak scena w sypialni Minato. Sam wystrój pokoju wywołuje dreszcze, a wyobraźnia zaczyna działać. Gdy dochodzą do tego Naruto i Sasuke...brak mi słów.

Bardzo ciekawie zaprezentowane dialogi, co najbardziej mi się podoba, przemyślane.
Gra słów, pytania i odpowiedzi. Współgrają, nie biorą się znikąd.
Podobają mi się cytaty umieszczane przed rozpoczęciem rozdziału. Życiowe, dające do myślenia, wprowadzające w nastrój.

Fabuła jest interesująca i akcja toczy się właściwym rytmem. Co najbardziej mi się udzieliło to, to że jest to SasuNaru, po raz kolejny przedstawione w niezwykły sposób.

Mam nadzieję, że niedługo pojawi się kolejna, "piekielna" dawka Twojego opowiadania.

Pozdrawiam & Cya

Chieko pisze...

Witam ^_^
Szukałam blogów SasuNaru i wpadłam na Twój. Oczywiście od razu się wciągnęłam :) Historia wygląda bardzo ciekawie i realistycznie, a pomysł jest orginalny! Będziesz mogła informować mnie o newsach? Byłabym wdzięczna :)
Zapraszam na http://chekkumeito-yaoi.blog.onet.pl/
Buźka :*

Anonimowy pisze...

Dobra, dobra, dobra. *wyszczerz*
Zabrałam się za Twoje blogi wczoraj i zakochałam się. Prawie jak miłość od pierwszego wejrzenia. *.*
Przede wszystkim masz naprawdę przyjemny i bardzo dobry styl pisania. Czyta się szybko i lekko, błędów nie wyłapałam żadnych, więc albo ich nie było wcale, albo tak byłam pochłonięta lekturą. xDDD I tak dobrze i tak. ^^
Co do samego opowiadania... Mam pytanie, masz napisane, że to blog NaruSasu, czyli że... no... Sas będzie uke? Bo wiesz, po tym jak zarysowałaś bohaterów w tych trzech częściach i w ogóle do samego opowiadania to jakoś tak nie widzę Uchihy jako tego zdominowanego, bardziej pasuje na dominującego! xDDD
Po drugie sam pomysł! Asz, asz, asz... *___* Cudo, jeszcze się z takim nie spotkałam, a naczytałam się mnóóóóóstwo ff'ów. Pozwól, że tak z ciekawości zapytam... interesujesz się samochodami? Takie precyzyje to w tym rozdzile było, że pomyślałam sobie, że chyba się na tym znasz, bo dla przykładu, ja wiem tylko gdzie jest kierownica. xPPP
W każdym razie opowiadanie bardzo mi się podoba, mam szczerą nadzieję, że doprowadzisz je do końca, bo szkoda by było je nie kończyć. Zwłaszcza, że od dziś masz nowego, stałego, zakochanego po uszy czytelnika. ^______________^
I wcale bym się nie obraziła, gdybyś mnie informowała o nowych rozdziałach na gg. Byłabym straszliwie bardzo, bardzo wdzięczna. ^^
Moje gg to 5873365

Pozdrawiam serdecznie i życzę duuuuuuż pomysłów.

Hibari.

Kushinka pisze...

Podobało mi się=^.^=.
Wszystko super;D..

Proszę o powiadamianie;D.

Honou pisze...

Widzę, że drugi rozdział poszedł gładko i nawet nie widać, że jest to początek. A jak wiadomo z początkami najtrudniej. Podoba mi się Twój Sasuke, jest świetny, tajemniczy, wredny, egoistyczny, no po prostu cały Sasuke!
Ogólnie podoba mi się klimat, jaki utrzymałaś przez cały rozdział, zbliżenie się do przeszłości, Minato i tego, że traktował Sasuke jako swojego syna. Podoba mi się też pomysł, jako, że Sasuke jako mały brzdąc dostał się pod koła samochodu, który prowadził Minato.
Tylko szkoda, że tak krótko.
No nic, poczekam cierpliwie.
Pozdrawiam i życzę dużo weny.

Anonimowy pisze...

Rozdział zadowalający pod każdym względem, zarówno treści jak i długości notki. Tak sobię myślę, że już stał się jednym z moich ulubionych. Obawiałam się, że Naruto zacznie się jakoś mścić na brunecie a tu nic z tych rzeczy, cieszę się. Co więcej, fajnie, ze tak sie do siebie zbliżyli. Z Uzumakiego niezłe ziółko, prowokować w taki sposób swego rywala (no w końcu rywalizowali o uwagę Minato). Podoba mi się kreacja ich obu: Sasuke taki draniowaty, Naruto zawzięty ale też ma w sobie coś z dziecka. Bedą stanowili ciekawą parę w tym fiku, już widzę ich kłótnie. Także ciekawy był motyw przeszłości, to jak Sasuke trafił do tego domu itp.
Mam nadzieję, że wena cię nie opuści, bo to naprawdę dobry blog.
Pozdrawiam, Sanu.

Anonimowy pisze...

Oh! Ja tak patrzę na komentarze innych to... ja niestety takich długich nie potrafie pisać, musisz mi wybaczyć ;)
To było bajeczne! Wszystko, ale to wszystko sobie wyobraziłam i ah! Wczułam się. Te opisy... *.* cudo. wszystko takie wyrównane. Świetne dialogi. Po prostu.. ,muszę się zgodzić z innymi ^^ Nie mam, co ci tu napisać, jak inni to za mnie zrobili :D. I jedynie jak Koko tez się trochę połapć nie mogłam, co do czego. Znasz się na autach ^^.

Trochę żal mi Naruto.. jak pisałaś o tym, że Sasuke mimo wszystko spędzał więcej czasu z Minato.
Ale fragment, w którym leżeli na łóżku i przebywali w garażu - to uczucie złagodziło. Odczułam, że Sasuke nie chciał zabierać całkowicie Minato.

Achh.. zatkało mnie. Daję ci pokłony i czekam na kolejny rozdział ;]

Zgred-chan

Cukierek pisze...

Hmm... Od czego by tutaj zacząć... To może najlepiej tak od początku xP

Świetne opisy; pomieszczeń, uczuć, sytuacji. Na prawdę boskie! ;D Ostatnio żedko czytam SasuNaru, bo myślałam, że mi się znudziło, ale twoje opowiadanie jest tak fajnie pisane, że muszę przyznać - daje niezłego kopa ^^
Strasznie mi się podoba twój styl i szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie żebyś miała pójść na łatwiznę (tak jak ja to zrobiłam xDD) i zacząć pisać w pierwszej osobie. W trzeciej idzie ci świetnie;)

Kurde, niektóre teksty Narusia były powalające xD Ale riposty Saska jeszcze lepsze xD. Idealnie wczułaś się w role swoich postaci i cieszę się, że nie zlewasz ich w jedno, tak jak robią to niektórzy autorzy. U ciebie po prostu widać kto jest kto i jaki dokładnie ma charakter. Strasznie mi się to podoba! ;)

Dalej. Te pieszczoty na łóżku... Mrrr ;) Myślałam, że dojdzie do czegoś więcej, a tu ciach! I scena zakończona xP Świetne ^^

W sumie to się nie dziwię, że Naru znienawidził Saska po tym, co się stało... No bo przecież ten tak jakby odebrał mu całe zainteresowanie ojca...

Świetna perspetywa i okoliczności. Kurde, nic tylko cię chwalić i zachęcać do dalszego pisania ^^

Pozdrowionka ;*

P.S. Zapomniałam, że tak właściwie to przyszłam powiadomić o nowej notce na moim blogu xD (zabuhaku.blog.onet.pl).
Zapraszam serdecznie ;*;*

Kushinka pisze...

http://itachi-love-sasuke.blogspot.com/

Powiadamiaj mnie o nowych notkach^3^

Cukierek pisze...

Zapraszam na nową notkę, zabuhaku.blog.onet.pl
Pozdrawiam;*

Cukierek pisze...

Hejka, nowa notka na zabuhaku.blog.onet.pl
Pozdrawiam;*