poniedziałek, 7 grudnia 2009

Rozdział VI

Witam!
Na początek ważne informacje:
Od teraz rozdziały pojawiać się będą w różnych terminach. Nie wyznaczam ich. Powód? Nie chcę wyjść na niesłowną. Mam problemy z oddawaniem na czas zadań domowych i, jak zauważyliście, przekłada się to również na bloga. Postaram się jednak, by były dwa rozdziały na miesiąc. (co również stoi pod znakiem zapytania, gdyż planuję pisać opowiadanie odtwórcze, co też mój czas pochłonie.)

Powiadamiam na gg.

Sonda zakończona:
NaruSasu: "Krok w tył, dwa kroki w przód"
pojawi się po ukończeniu obecnego opowiadania.


Naprawdę dziękuję Wam za tak budujące komentarze. Cieszę się, że to, co piszę się podoba. I dziękuję za życzenia powrotu do zdrowia. Grypa już dawno zażegnana i czuję się z tym dobrze: D
Koko: nie, "Konoha" to nie dresy; ) Dopiero teraz wprowadzę nieco w ich świat, może jeszcze nie w tym rozdziale, ale wtedy na pewno dowiesz się, czym się zajmowali: ) Nie chcę zdradzać szczegółów. I to są prawdziwe dzielnice Tokio.
Kichisame: nie znam "Code Geass": )

Co do tego rozdziału - jest na pewno gorszy od poprzednich.
Zagubiłam swój styl, za bardzo kombinowałam - nie wyszło.
Z resztą - oceńcie sami!




Rozdział VI
"Miłość jest to jakieś nie wiadomo co, przychodzące nie wiadomo skąd i nie wiadomo jak, i sprawiające ból nie wiadomo dlaczego."
- Luís de Camoes

***

Stare, japońskie kamieniczki stały samotne i biedne, bez jakiegokolwiek światła palącego się wewnątrz. Tylko ciemność wyzierała z ram okiennych, budząc grozę przechodniów, którzy i tak rzadko zapuszczali się na te tereny. Kilka latarń rzucało chybotliwe światło na popękaną drogę.

Trzy samochody pędziły tymi zawiłymi, wąskimi uliczkami, starając się ominąć wszelkie przeszkody; worki ze śmieciami, kosze, kartony. Pod jedną ze ścian leżał jakiś biedny człowiek w łachmanach, męcząc się, targany koszmarem życia. Ryk silników obudził go; zakrzyknął coś i przykrył się swym płaszczem, którym szarpnął podmuch wiatru.
Wozy zniknęły za rogiem.

W samochodzie Uchihy panowała cisza przerywana tylko pracą silnika i, co chwilę, zgrzytem leżącej na siedzeniach kolczatki, i wciąż przyspieszonym oddechem dwóch szatynów, cisnących się z tyłu. Naruto, obserwując twarz bruneta miał wrażenie, jakby nie było go we własnym ciele. Oczy, zasnute kurtyną wspomnień, matowiały z każdą chwilą, błysk kryjący się w nich, zniknął. Szarpnęło wozem, gdy skręcili ostro w prawo, a blondyn dziwił się, jakim cudem te 'niewidzące' oczy, widzą drogę. Już miał się odezwać, przerwać to nieprzyjemne milczenie, zacząć rozmowę nawet na najbardziej głupi temat, jednak ktoś go uprzedził.

- Kto by przewidział, że jeszcze się spotkamy, partnerze - rzucił spokojnie Sasuke wychwytując w lusterku spojrzenie ciemnych oczu siedzącego z tyłu, mężczyzny. Naruto, zaskoczony słowami bruneta, spojrzał na niego zdziwiony, by po chwili przenieść wzrok na Shikamaru. Partnerze?, pomyślał, czując jak atmosfera staje się dziwnie ciężka, pełna wrogości.
Skrzynia biegów zazgrzytała, zapiszczały opony, zarzuciło samochodem.

- Uchiha? - spytał Nara, jakby chcąc potwierdzić swoje przypuszczenia. To było zbędne. Te półdługie, czarne włosy, tak charakterystycznie postrzępione, lekko opadające na kark i kontrastująca, mleczna cera, przypominały mu tylko jedną osobę; tą, którą miał niegdyś za przyjaciela. Wspaniałego, młodego geniusza. - Były partnerze - dodał, akcentując pierwszy wyraz. Siedzący obok niego, młodszy chłopak, zapatrzył się na Uchihę, jakby starał się zrozumieć coś, co już było wszystkim znane.

- Tak, były - potwierdził spokojnie ścigant; zmienił bieg i manewrując między stojącymi kontenerami, skręcił w lewo. Licznik prędkości wahał się przy sześćdziesięciu kilometrach na godzinę.

- To ten zdrajca?! - wykrzyknął nagle siedzący do tej pory cicho, szatyn z czerwonymi tatuażami na policzkach. - Jak śmiesz pojawiać się na terenie "Konohy" po tym, co zrobiłeś! Zatrzymaj samochód, ale już! - Zimna lufa pistoletu, nim ktokolwiek zdążył zareagować, dotknęła skroni Uchihy. Znowu?, przeszło mu przez myśl, jednak nie zatrzymał się, a wręcz przyspieszył. Co ja jestem, żywa tarcza?, zirytował się, czując mocniejszy nacisk zimnej stali.

- Kiba! Nie zapominaj, że on teraz stoi po mojej stronie! - krzyknął Naruto, otrząsając się z lekkiego zaskoczenia, które wywołał jego przyjaciel. On najpierw robi, potem myśli, cholera!, warknął pod nosem, łapiąc go za nadgarstek i odciągnął broń od twarzy Uchihy.

- Po twojej stronie?! Jest zdrajcą "Konohy"! Jest naszym wrogiem! - Szarpnął się, jednak silne ramiona Shikamaru zatrzymały dziewiętnastolatka na miejscu, zmuszając do siedzenia. Pistolet wypadł mu z dłoni, ginąc pod fotelem kierowcy.

- Uspokój się! Naruto ma rację, nie nam go sądzić - rzucił długowłosy szatyn, wciąż trzymając trzęsącego się ze złości, Kibę. - Rany, jesteś taki kłopotliwy.

- A czego spodziewałeś się po pchlarzu? Wyleczcie go z wścieklizny, bo jeszcze inni się zarażą - warknął Sasuke, obserwując uważnie drogę przed sobą. Nie podobało mu się towarzystwo byłych przyjaciół. Wspomnienia wracały, wspomnienia raniły, a błędy przeszłości otwierały zasklepione rany.

- Co żeś powiedział, zasrany zdrajco?! Jak tylko znajdziemy się w bazie, pożałujesz! Na pewno spotkasz się z moją pięścią! Spiorę cię tak, że rodzona matka cię nie pozna! - krzyczał Kiba, wciąż wyrywając się uspokajającemu go Shikamaru, a Naruto nie wiedząc zupełnie, o co chodzi, patrzył to na bruneta, to na szamoczących się szatynów. Ale się porobiło..., pomyślał, przełykając ślinę.

- Moja matka nie żyje - odpowiedział obojętnie Sasuke, prowokując jeszcze bardziej rozjuszonego chłopaka. Nie przejmował się wyzwiskami, nie robiły na nim najmniejszego wrażenia. Już nie raz słyszał złe słowa pod swoim adresem, w większości rzucane w złości, gdy prowokował bójki, bądź po prostu z kimś się kłócił. Wyzwiska spływały po nim jak krople deszczu, dając o sobie znać zimnym dotykiem, lecz nie raniąc. Odbijały się od płaszcza obojętności, którym się okrył.

- Ah, prawda! To wyręczę twojego brata! Na pewno się ucieszy! - I to był najgorszy argument kłótni, który mógł paść. Jak kubeł zimnej wody, przed którym nie da się ochronić. Spokojne oblicze Uchihy nagle przybrało wrogiego wyrazu, spiął się w sobie, by po chwili wcisnąć hamulec. Głośny pisk przeciął ciszę nocy; czarne samochody w ostatniej chwili minęły zatrzymujący się pojazd.

- Co ty odpierdalasz, szefie? Aż tak ci dobrze, że musisz stawać?! - Z radia doleciał zirytowany głos Suigetsu, jednak nikt nie zareagował. Szarpnęło wozem; Shikamaru zasłonił twarz rękami, amortyzując uderzenie o tył fotela. Kiba rąbnął głową o metalową krawędź siedzenia, rozcinając sobie wargę. Zamroczyło go na moment.

- Co ty robisz?! - krzyknął Naruto, gdy pasy boleśnie wbiły się w jego klatkę piersiową. - Po... - Blondyn zamilkł, widząc czerwone tęczówki bruneta i lufę przystawioną do głowy młodszego szatyna. Kiba mimowolnie drgnął, krew znaczyła ścieżkę po jego brodzie.

- Nie waż się utożsamiać z moim bratem, bo będę musiał cię zabić - warknął Uchiha, nie kryjąc nienawiści i wrogości w głosie. W czerwonych tęczówkach zawirowały czarne łezki; oczy Kiby wyrażały czysty strach, który nagle zniknął pod powiekami, a po chwili wyrażał już tylko pewność siebie.

- Nie boję się ciebie, nie byłbyś w stanie mnie zabić - rzucił szatyn, uśmiechając się kpiąco. Shikamaru kopnął go w kostkę, jednak Kiba nic sobie z tego nie robił. Nie znał mężczyzny, nie wiedział, że jest zdolny do wszystkiego, że kolejna śmierć byłaby tylko następnym gnijącym w trumnie, ciałem. Wpatrywał się wyzywająco w błyszczące czerwienią tęczówki. Naruto zastygł w bezruchu, w napięciu obserwując przystojną, teraz skąpaną w poświacie ulicznej latarni, twarz Sasuke. Miał wrażenie, jakby widział anioła śmierci, który w każdej chwili może wymierzyć własną sprawiedliwość.

- Chcesz sprawdzić? - spytał zjadliwie brunet, przesuwając palcem po spuście. Ta cisza, która zapadła, szumiała w uszach, zakłócana cichą pracą silnika i przyspieszonych serc. Irytujące uczucie zatrzymania czasu, jakby świat się zatrzymał, byś ty mógł wszystko przemyśleć. Przelatujące szybko myśli, zawadzające o odłamki wspomnień, razem z nimi znikające w nicości chwili.

- Nie. - Głos Kiby wydał się taki odległy, nieco zduszony przez napiętą atmosferę. Uchiha, z którego oczu zniknęła czerwień, uśmiechnął się cynicznie.

- Tak myślałem - odpowiedział odwracając się, na co młodszy szatyn warknął niecenzuralne słowa pod jego adresem. Mężczyzna, nie reagując, zrównał się z resztą czekających ścigantów i wyjechał na ulicę dzielnicy Ueno. - Udawanie, że się nie boisz, jest tylko udawaniem, brnięciem dalej mimo ostrzeżenia. Bo strach jest ostrzeżeniem, czymś, co kładzie ci rękę na ramieniu i mówi: Nie idź dalej. Poszedłeś, zawróciłeś, zachowałeś życie. Bo życie jest jak rosyjska ruletka, można liczyć tylko na szczęście.

- I należy wiedzieć, kiedy się wycofać - dodał Shikamaru, uśmiechając się lekko. Doskonale to znał. Już nie raz słyszał te słowa z ust byłego partnera, i choć młodszego, wiele się od niego nauczył. - Nie, to nie tchórzostwo, Kiba. To rozsądek - uprzedził pytanie szatyna, który prychnął pod nosem coś, co brzmiało jak "Co za różnica" i odwrócił się, patrząc w szybę. Nara westchnął przyzwyczajony już do humorów tego narwańca. - Dalej tak samo zmienny i przebiegły. Grasz jak ci się podoba, Kocie* - zwrócił się do bruneta. Naruto, który do tej pory siedział cicho i analizował zaistniałą sytuację, podniósł zaciekawiony głowę, ciekaw, czego może dowiedzieć się o draniu.

- Nie inaczej, inteligentny Jeleniu*. - odparł Sasuke, uśmiechając się kątem ust. - Nic się nie zmieniłeś. Tylko trochę zestarzałeś. - Długowłosy zaśmiał się krótko, słysząc ten zaczepny, prowokujący głos. Nie potrafił sobie tego wytłumaczyć, ale poczuł dziwną radość i jakkolwiek dziwnie by to brzmiało, tęsknił za misjami w towarzystwie tego ironicznego, aroganckiego dupka.

- Jak zwykle nic nie ukrywasz - odpowiedział, poprawiając kosmyk włosów, który uciekł spod gumki. - Ty również nie jesteś już dzieckiem. - Kiba prychnął pod nosem, a Naruto zmarszczył brwi, starając się zrozumieć, co ich właściwie łączyło. Widać było, że dobrze się znają. Między nimi istniała dziwna, niewidzialna nić, którą blondyn miał ochotę przerwać. Był zazdrosny? Tak, chyba można to tak nazwać. - Heh, jakbyś kiedykolwiek był - dodał po dłużej chwili Shikamaru, bardziej do siebie, niż kogokolwiek innego. Mimo to, Uchiha uśmiechnął się pod nosem.

- Nie zadawaj głupich pytań... - powiedział Sasuke widząc jak Naruto już otwiera usta. - ...młotkowy Lisie - dokończył, wprawiając w chłopaka w stan chwilowego zawieszenia. Młotkowy? Lisie?, powtórzył w myślach, oblewając się lekkim rumieńcem złości.

- Jaki, cholera, młotkowy?! I skąd wiesz, że mój pseudonim to Lis?! - Jego głos zadźwięczał w powietrzu, przesiąkniętym zapachem dymu, cynamonu i wody kolońskiej oraz kilku innych, mniej wyraźnych. Dwóch szatynów mimowolnie parsknęło śmiechem, widząc tak komicznie wyglądającego, Uzumaki'ego.

- Nie wiedziałem - odparł rozbrajająco Uchiha, wzruszając ramionami. - Ale potwierdziłeś moje domysły, młotku.

Uzumaki uśmiechnął się pogodnie, nieco speszony, jednak zadowolony z siebie. Napięta atmosfera znacznie się rozluźniła.

***

Do dużego, ciemnego budynku, o błyszczących czernią szybach, w niektórych miejsach pękniętych, dojechali w ciszy. W samochodzie panowała spokojna atmosfera, nikt się nie odzywał, by znów nie wywołać żadnej kłótni. Było dobrze tak, jak jest i nawet obrażony Kiba musiał przyznać, że towarzystwo Uchihy już mu nie przeszkadza i wcale, ale to wcale, nie przejmuje się tym, co miało wcześniej miejsce. Był zdrajcą, groził mu, ale stał po ich stronie. Po stronie Naruto, którego Inuzuka darzył przyjaźnią.

Czarna brama rozsunęła się przed samochodami bezgłośnie, wpuszczając je do środka. Lampy gęsto zalegające sufit, rzucały ostre światło na czarną karoserię, gdy pojazdy znalazły się w ich zasięgu, a brama zamknęła się z cichym trzaskiem. W pierwszej chwili jasność wręcz oślepiła wysiadające z wozów, osoby. Gdy ich wzrok przyzwyczaił się do światła, Uchiha rozglądnął się wokół, przypominając sobie tą przestronną halę, w której stało kilkanaście samochodów i motorów, należących do "Konohy". Wspomnienia, zamiast radować serce, przygnębiały coraz bardziej. To, co było, przelatywało mu przed oczami, rozdrapując rany. Wspomnienia niszczą człowieka, są tym, co minęło i nie wróci, jakkolwiek byś się starał. Szczególnie te dobre - są odległą radością życia, nie wnoszą nic, prócz tęsknoty. A złe - one przynajmniej uczą nas, by nie popełniać tych samych błędów, sprawiają, że jesteśmy silniejsi i z większą odwagą dążymy do postawionych sobie celów, myślał, lustrując wzrokiem znajome samochody, przypominając sobie ich kierowców.

- Sasuke? - Ciche pytanie rozległo się koło jego ucha i gdy odwrócił głowę w bok, dostrzegł błękitne oczy kilka centymetrów przed sobą. - To twoje.

- Ah, rozumiem - odpowiedział, jakby wracając do rzeczywistości i założył podaną mu koszulkę. Po chwili spojrzał na kobietę stojącą w szklanych drzwiach magazynu, prowadzących do biura widocznego za szybą. Suigetsu stał z otwartymi ustami, wręcz pożerając blondynkę wzrokiem. Najdziwniejsze, że żaden komentarz nie wydostał się z jego ust.

- Nara, Uchiha, za mną - rzuciła głośno charakterystycznym, wyniosłym tonem. - Uzumaki, Inuzuka, zabierzcie tych tutaj - dłonią wskazała na członków drużyny "Taka" - na górę, zaraz przygotuje wam ktoś śpiwory - Odwróciła się do nich plecami, a gestem dłoni wezwała do siebie mężczyzn. Shikamaru i Sasuke rzucili sobie porozumiewawcze spojrzenie, i ruszyli szybko za nią.

- Ale, babciu! - krzyknął Naruto, również zmierzając w stronę gabinetu Hokage. - Ja chcę być przy tej rozmowie!

- Nie ma mowy! Wynocha na górę! - Tsunade była kobietą po pięćdziesiątce, jednak wyglądała zaledwie na trzydzieści, co zawsze wszystkich zastanawiało. Wspólnie stwierdzono, że to zasługa operacji plastycznych, jednak nikt nigdy jej o to nie zapytał - budziła strach nawet w najodważniejszych. Strach i coś na wzór pożądania, czuli mężczyźni, gdy patrzyli na jej obfity biust i szczupłą sylwetkę nastolatki. Skórzany, wyzywający strój, jaki nosiła podkreślał jej temperament i, jak to niegdyś ktoś stwierdził, czynił z niej ostrą sztukę, która samą swoją postacią zasługuje na szacunek.

- Ale...! - Dłoń Kiby znalazła się na ramieniu blondyna, zatrzymując go w miejscu. - Chcę wiedzieć, czemu Sasuke ma miano zdrajcy!

- Później ci wszystko wyjaśni, teraz spadaj - rzuciła, wpuszczając do swego gabinetu Shikamaru i bruneta, który odwrócił się w stronę Naruto.

- Niech Kiba ci opowie. - Zniknął za drzwiami, wraz z kobietą i szatynem. Przez szybę można było dostrzec, jak siadają przed biurkiem, a Tsunade, popijając sake z czarki, zadaje im pytania.

- Stara jędza - warknął, odwracając się w stronę przyjaciół Uchihy, rozglądających się wokół z zaciekawieniem. Trzeba przyznać, że hala, mimo że niewielka, budziła podziw, nie tyle, co swoją, już podupadłą, konstrukcją, a przestronnością i misternymi zdobieniami. Kolumny, które podtrzymywały sufit wyglądały jak wijące się wokół drzew skrzydlate węże, wszelkie japońskie ornamenty zdobiły jasne ściany, a lampy w kształcie smoczych głów, rzucały światło. Tchnęło tu czymś, co zachowało się z przeszłości, a nawet nowoczesność wplątana w całokształt, nie niszczyła tego wrażenia.

- O kurwa, patrz Karin! - Suigetsu wskazał dłonią na jedną ze ścian, na których widniała sylwetka nagiej, młodej boginki na smoku, w otoczeniu kwiatów wiśni. Wszyscy jak na komendę tam spojrzeli, zaciekawieni, co mogło tak zachwycić mężczyznę. - Niezła laska, nie powiem. Miło by było mieć taką w łóżku! Tak jak tą całą Hokage...

- Ona jest po pięćdziesiątce - powiedział Kiba spoglądając na Suigetsu jak na idiotę, unosząc jedną brew do góry. Naruto, który zdążył już trochę poznać jego seksualne zapędy, tylko westchnął, Juugo pokręcił z dezaprobatą głową, a Karin uderzyła go łokciem w brzuch.

- No i, co z tego! Ładna jest - mruknął mężczyzna, zginając się w pół. Spojrzał z wyrzutem na twarz kobiety, by po chwili zjechać wzrokiem trochę niżej. - Jesteś zbyt ostra, Karin, i strasznie łatwo cię wyprowadzić z równowagi. A jak cię wyprowadzę z równowagi to strasznie szybko oddychasz, wiesz? I twoje piersi tak fajnie falują...

Wybuch czerwonowłosej powstrzymało przybycie stosunkowo niskiego mężczyzny, o drobnej budowie i długich, spiętych w kucyk, brązowych włosach. Był młody z bystrymi oczami i pogodnym uśmiechem. Nawet blizna przechodząca przez nos od jednego do drugiego policzka, wcale go nie szpeciła. Ubrany w luźne, granatowe spodnie i koszulkę stał na schodach, patrząc z zaciekawieniem po zebranych.

- Jestem Iruka, rozkazano mi zaprowadzić was na górę, śpiwory już są przyszykowane, jak i strój, w którym będziecie mogli się położyć - powiedział spokojnym głosem, uśmiechając się przy tym pogodnie do Kiby i Naruto. - Chodźcie.

Blondyn spojrzał ostatni raz na osoby siedzące za szybą. Trudno mu było powiedzieć, o czym rozmawiają. Shikamaru i Sasuke odwróceni byli do niego plecami, a Tsunade w obecnej chwili się nie odzywała, tylko słuchała uważnie, więc zapewne mówił któryś z nich. Sam nie wiedział, czy naprawdę dobrym pomysłem było zjawienie się tu. Przez niego Sasuke miał kłopoty, a przynajmniej tak podejrzewał. Coś było z nim nie tak, zachowywał się zupełnie inaczej, niż wtedy, kiedy był z nim. I jeszcze ta rozmowa z Shikamaru! Nie mógł odrzucić od siebie myśli, że między nimi coś było, a może nawet, dalej jest.

- Ej, Lisie, idziesz? - Głos Kiby, który wyciągnął swoją broń z samochodu Uchihy, wyrwał go z zamyślenia i kiwając głową, dogonił przyjaciela, równając z nim krok, gdy wspinali się schodami na górę.

- Kiba... Dlaczego tak nienawidzisz Sasuke? Co takiego zrobił, że nie jest tu mile widziany? - zapytał, kierując na szatyna pytające spojrzenie. - Nie miałem pojęcia, że ktokolwiek zdradził "Konohę".

- Bo o tym się nie mówiło, to był tak jakby temat tabu. Porozmawiamy na górze, gdy coś sobie wrzucimy - odpowiedział Inuzuka, przypatrując się przez chwilę swojej broni, a po chwili schował ją, uśmiechając się do blondyna. Naruto w pierwszej chwili się ucieszył, był głodny, potrzebował tego. Wspomnienie Sakury sprawiło, że zawahał się i już miał powiedzieć, iż brać nie chce, gdy chłopak dodał: - Takiej rakiety na pewno jeszcze nie próbowałeś, wyniuchałem nowe źródło, wszyscy mówią, że jest super!

- W takim razie, trzeba spróbować - odpowiedział. I tyle z jego postanowienia. Piękna, rudowłosa kobieta wraz z jasnowłosym mężczyzną, uśmiechali się do niego smutno, gdzieś w jego świadomości. Gdy stajesz na rozstaju dróg, masz tylko jedną szansę. Albo odnajdziesz szczęście, albo zgubisz je. Cofnąć się nie możesz, przypomniał sobie słowa zapisane w pamiętniku swojej matki i zakuło go w sercu. Przede mną wy, a za mną on, pomyślał, odwracając się za siebie. Oddalał się od mężczyzny, gubił drogę. Dlaczego wszystko jest takie trudne? I skomplikowane? I dzieje się tak szybko?

- Z tylu różnych dróg przez życie, każdy ma prawo wybrać źle. - Odwrócił zaskoczony głowę w stronę, z której dobiegł go cichy, spokojny głos. Juugo wpatrywał się w niego z lekkim uśmiechem, szczerość biła z jego spojrzenia.

- Sugerujesz, że nie powinienem... - Juugo przerwał mu, unosząc dłoń do góry. Naruto posłusznie zamilkł, ciekawy, co może mu powiedzieć ten tajemniczy mężczyzna. Kiba wpatrywał się w niego nieufnie.

- Szczęście bywa ulotnym pragnieniem serca, jest jak motyl, który ucieka, gdy chcesz go złapać. - Szczęście jest jak motyl?, miał wrażenie, że już gdzieś to słyszał.

- Co chcesz przez to powiedzieć? - spytał, mając nadzieję, że mu to wyjaśni. Nigdy nie był dobry w interpretacji filozofii i aspektów z nią związanych.

- Poczekaj, aż sam do ciebie przyleci. Nie daj się zwieść złudnemu pięknu. - Zignorował pytanie blondyna. Otaczała go dziwna aura tajemniczości, a Naruto mógł przysiąść, że wie coś, czego nie wie on. I cholernie ciekawiło go, co to takiego jest.

- Złudnemu pięknu? Co masz na myśli? - Ponowił pytanie, jednak i tym razem został zignorowany. Odpowiedziało mu tylko uważne spojrzenie i lekki, pogodny uśmiech, po czym Juugo wyprzedził go, równając kroku z resztą towarzystwa. Znaleźli się w małym, prawie pustym pomieszczeniu z rozłożonymi na podłodze, śpiworami i automatem z napojami stojącymi pod jedną ze ścian.

- Padło mu na mózg - szepnął Kiba do ucha blondyna, gdy zatrzymali się przed Iruką, który tłumaczył coś Suigetsu, wybuchającemu co chwila śmiechem. Sam szatyn również się uśmiechał. Karin i Juugo milczeli.

- Nie, chyba rozumiem, co miał na myśli... - odparł również szeptem. Wiedział, a może tylko tak mu się wydawało. Każdy różne sprawy interpretuje inaczej, ale Naruto miał wrażenie, że zrozumiał przesłanie mężczyzny. Złudne piękno - narkotyki, które nie dają prawdziwego szczęścia. Tylko niszczą, sugerują, że są tym, czego pragniesz. Motyl - Sasuke, niby go złapał, ale w każdej chwili może odlecieć, gdy wykona się niewłaściwy ruch. Tylko, cholera, dlaczego nie powiedział mi tego wprost?!, warknął w myślach. Na zdziwione, pytające spojrzenie Kiby odpowiedział:

- Nieważne! To jak, opowiesz mi o Sasuke?

- Skoro nalegasz - uśmiechnął się do niego lekko, kopiąc przy okazji automat, który zazgrzytał, a po chwili wyleciała z niego puszka coca-coli. - Iruka! Chcę porozmawiać z Naruto, idziemy do pokoju obok, zajmij się gośćmi. - Mężczyzna spojrzał na niego uważnie, poczym kiwnął głową wracając do rozmowy z Suigetsu i Karin. Juugo milczał, siedząc na jednym ze śpiworów. Obserowował ich uważnie, gdy opuszczali pomieszczenie. Westchnął zrezygnowany, kręcąc głową.

***

Znaleźli się w jeszcze mniejszym, drewnianym pokoiku, w którym prócz wysłużonego stołu, dwóch krzeseł i szafki nocnej, nic więcej nie było. Lampa, na kablach zwisająca z sufitu, rzucała chybotliwe światło na nieco zniszczone drewno, które wydzielało dość nieprzyjemny zapach próchna, i na kurz tańczący w powietrzu. Widać było, że tego pomieszczenia nikt od dawna nie używał.

- Tu będzie dobrze - Kiba rozsunął drzwi prowadzące na niewielki balkonik. Roztaczał się z niego widok na stary plac zabaw, ginący w ciemności i ulicę, na której od czasu do czasu, pojawiała się smuga światła z jadącego samochodu. - Chodź - polecił, sam siadając na podłodze balkonu. Wyciągnął z kieszeni przeźroczysty woreczek z białym proszkiem w środku. - Wybacz, nie mam sprzętu - odparł, uśmiechając się lekko do siadającego blondyna.

- Nie szkodzi, jednak nie biorę.

- Jak to?

- No... Sakurze by się to nie spodobało - odpowiedział wymijająco, patrząc na psa samotnie przebiegającego przez ulicę i ginącego w mroku nocy. Kiba wpatrywał się w niego podejrzliwie.

- Od kiedy przejmujesz się tym, co ona myśli? - spytał, pstrykając palcami przed twarzą Naruto. Chłopak spojrzał na niego, w błękicie czaiło się wahanie. - Sasuke pewnie też by wziął, jakby miał taką sposobność, nie przejmuj się.

- Skąd... Skąd wiesz, że toteż przez niego nie chcę brać?

- Jesteś naprawdę łatwy do rozszyfrowania, no i, wcale nie jestem takim idiotą, na jakiego wyglądam - Uśmiechnął się, wystawiając blondynowi język. - Zrozumiałem, co miał na myśli ten pomarańczowy facet, Juko.

- Juugo - odruchowo poprawił przyjaciela, wygodniej opierając się o barierki. Tylko siłą woli powstrzymywał się, by nie patrzeć na niego i na biały woreczek, który trzymał w ręce.

- Tak, tak, ten. Sugerował ci byś nie brał, bo Sasuke będzie zły. Ale ten zdrajca też brał, więc nie przejmuj się!

- Mimo wszystko... - Starał się walczyć. Stawić opór nacierającemu na niego wrogowi. Bezskutecznie. Czuł, że pokusa jest większa niż własne postanowienia. Przestał myśleć o konsekwencjach.

- Weź nie pierdol, Uzumaki! Mi odmawiać? Mi? Swemu wiernemu towarzyszowi? Ranisz moje serce...

- Dobra, ostatni raz! - Nie wytrzymał. Wziął i wciągnął nosem biały proszek. Przepił coca-colą by zniwelować nieprzyjemny smak przechodzący przez gardło. Kiba uczynił to samo.

***

* "Kot" to przezwisko nadane Sasuke, gdy był w "Konoha". Każdemu przypisuje się nazwę jakiegoś zwierzęcia, bądź w ostateczności przedmiotu, który odzwierciedla jego charakter i umiejętności. Sasuke został "Kotem", ze względu na przebiegłość, którą się cechował, sprytem i szybkością w podejmowaniu działań i sprawności fizycznej oraz dlatego, że był samotnikiem, dopuszczającym do siebie tylko Shikamaru. Gdy uciekł dopisano mu również charakterystyczną, kocią cechę; fałszywość.

** "Jeleń" to przezwisko Shikamaru, nikt dokładnie nie wie, dlaczego. Sam jego nosiciel uważa, że czuje z tym zwierzęciem więź i równie szybko ucieka, gdy wyczuje niebezpieczeństwo.

W następnym rozdziale:
Rozmowa Hokage z Uchihą - jaka zapadnie decyzja?
Misja ratunkowa - czy Shikamaru sobie poradzi?
Zdrajca Sasuke - czy aby na pewno zdrajca?
Komplikacje - prawda nieraz okazuje się zupełnie inna.

20 komentarzy:

axia pisze...

Nic tylko powiedzieć Waaaa xD
Jakby nie było czekałam na ten chapter. Cieszę się okrutnie, ale faktycznie ten rozdział trochę odbiega od pozostałych. Chociaż czy ja wiem ? To taka mała, przyjemna odskocznia. Pozdrawiam

katarzyna siejka pisze...

no, no, no. skoro nie znasz, to polecam, obejrzyj sobie ;>
ładny rozdział, podoba mi się fakt wprowadzenia powiązania pomiędzy Uchihą, a 'Konohą'.
przydomek Shika zwala z nóg. genialny ;>
pozdrawiam

http://gowno-prawda.blogspot.com

Anonimowy pisze...

O nie nie nie nie! Nie ma mowy, moja droga, Anju, jeżeli myślisz, że po tym rozdziale pozwolę Ci zniknąć na tak długi czas, to się mylisz. Nie zgaaaadzaaaaam sięęęęęęę!
Od dziś jestem wredna. I w ogóle zUa! I kropka. Co ja gadam, wykrzyknik! Powinnam zrobić zawód poganiacza w ogóle.
Dobra, z racji tego, że jestem od dziś złym i czepialskim czytelnikiem będę się czepiać!
Chociaż muszę przyznać, że to trudne zadania, bo rozdział jest dobry. Tak, dokładnie. Jest dobry, w porządku napisany. Aleeee! Czy ty chcesz mnie zamęczyć? Żebym umarnęła sobie? No bo kurczaki... Cały czas siedziałam cała spięta, w takim skupieniu, że aż dziw. I co? I niiiic! Ja wiem, że czasem są potrzebne takie... luźniejsze rozdziały, ale to nie przeszkadza temu, że ich nie lubię. >.< Po tym rozdziale cierpię na niedosyt konkretów. Był w porządku, ale nic się nie wydarzyło! Prócz tego, że moja wyobraźnie pognała jak szalona, gdy przeczytałam, że Sasuke i Shika razem pracowali. I to, co mi moja wyobraźnia podszepnęła w ogóle mi się nie spodobało. Wcale a wcale. No bo ja nie chcę, żeby Sasa i Shikę coś łączyło! Wcześniej, teraz i w przyszłości! Protestuję i nie zgadzam się. Ale moja wyobraźnia na tym nie poprzestała, a co tam, jak ruszy, to nie wie, kiedy się zatrzymać. xD Więęęc... Naruto jest głupi bo wziął. Teraz przyjdzie Sas, zje.bie go, Naruto mu wytknie, że też brał, powarczą na siebie i zakończy się to dzika orgiąąąą... *_____* Wspominałam już, że moja wyobraźnia jest dość specyficzna? xP No to właśnie wspominam. xDDD
Dlatego też mowy nie ma, żebym pozwoliła, żeby nowy rozdział pojawił się za miesiąc lub dwa. O nie nie nie nie! *macha palcem przed nosem Anju* Będę Cię poganiać! Będę stać nad Tobą z biczem i koniec. A tak poważnie, to wiem, że masz dużo nauki i w ogóle, kumem, sama mam tego w cholerę. == Ale proooszęęęęe... nie każ mi tak długo czekać. Będą świętaaa i w ogóóóóleeee... Może wtedy coś napiszesz? W każdym razie liiitooościiii... *spływa z krzesła*
Bo ja chce wiedzieć, co będzie dalej i ja kurde nienawidzę czkeaaać!
Ekhym... skoro się już wyżaliłam, to zakończę ten jakże dramatyczny monolog. xP
Życzę dużo weny i czasu i żebyś miała dla mnie litość! ^^
Pozdrawiam

Hibari.

Koko pisze...

Na początek: jakie opowiadanie odtwórcze? Z Naruto? Yaoi? Hej nie kumam ^.^

Po przedstawieniu nieco bardziej Konohy mam wrażenie, że byli jakimś gangiem zajmującym się kradzieżą, przerabianiem a później sprzedawaniem samochodów. Czy coś. Czyli, że będzie więcej rozdziałów, jeśli w następnym przedstawisz ich bardziej? Bo z tego co pamiętam ten miał być ostatni.

Zazwyczaj nie rozumiem twoich cytatów na początku rozdziału, jednak ten zrozumiałam i strasznie mi się podoba. Ale nie wiadomo dlaczego :D

Śliczne zdjęcie masz w profilu :)

Co do stylu, był inny. Przedobrzyłaś z filozofizmami. Jedyny który mi się podobał był ten z motylem. Fajne było to jak Naruto go zinterpretował. A jeśli już o Naruto mowa to Naruto w tym rozdziale w ogóle mi nie przypominał siebie, za to Kiba był do Uzumakiego aż za nadto podobny.
A jeszcze wracając do stylu - nie pasowały mi trochę te refleksje do tego gatunku. Przyzwyczaiłam się, że jest wartka akcja, tajemnicze opisy miejsc, no i jakoś mi się tu niepotrzebnie wcięły te mądrości życiowe. Hm, hm, mam nadzieję jednak, że to tylko tak jeden rozdział :)

Shikamaru był partnerem Sasuke, jednak zastanawia mnie w czym był tym partnerem. Z początku zabrzmiało to jakby byli glinami, no ale psami raczej być nie mogą. Może razem kradli wozy? Hm, ciekawi mnie to jak to wszystko z nimi było. Nie wydaje mi się, że łączyła ich jakaś większa więź poza przyjaźnią.

Klimat był, subtelny jak ten motyl.

Nie podobały mi się ich pseudonimy. Nie wiem niby fajne, ale jakoś tak dziwnie brzmiały jak się do siebie zwracali.

Zapowiedź tego co będzie w następnym rozdziale też mi się nie podoba. Za dużo zdradza a ja wolę być w słodkim napięciu co też wymyślisz.

Skąd ty wzięłaś te dzielnice? Ja też chce znasz w Tokio dzielnice :D

Trochę dziwne, że Naruto wziął. Ja rozumiem głód i te sprawy. Ale Uzumaki ma ku`rewsko silną wolę, więc mnie to trochę dziwi.

No. To chyba na tyle. Mam nadzieję, że uda ci się jeszcze w tym miesiącu coś napisać :)

Pozdrawiam serdecznie!

Hinata pisze...

Boskieeeeeeeeee jednym słowem... jednak to za mało... Nie mogę doczekać się następnego.... ehhh zakochałam się w tym opowiadaniu buziaczki senpai!!!!!!

Kuna pisze...

Tak już od całkiem dawna czytam Twojego bloga. Cieszy mnie, ze ciągle kontynuujesz to opowiadanie, bo jest cholernie ciekawe i wciągające.
Mogłabyś powiadamiać mnie o notkach?
moje gg: 12035221

Unknown pisze...

pierwszy raz jestem na Twoim blogu, ale muszę przyznać, że bardzo ciekawie piszesz ^.^ mogłabyś powiadamiać mnie o notkach na
www.naru-sasu.blog.onet. pl?
byłabym wdzięczna *__* z góry dzięki<3

Anonimowy pisze...

Witam;]
Chciałabym zaprosić cię na mojego bloga pod adres www.yaoice.wodrpress.com , lub w skrócie http://yaoi.tk
Nie zraź się nagłówkiem drarry. Znajdują się tam różne opowiadania mojego autorstwa z moimi postaciami, jedno drarry(poter+malfoy, przeczytaj, naprawdę będzie warto xD) i sasunaru pod tytułem "szkoła".Serdecznie zapraszam;]
Całuję;*
Kisielek(drarry)(naruka-chan)(19kisielek95)

Lochlaith pisze...

Chcesz ocenę? A może wolisz oceniać? Zapraszamy!
http://revue-of-fashion.blog.onet.pl/

Przepraszamy za spam. Niestety dla ocenialni jest to zło konieczne.

Anonimowy pisze...

Piszesz naprawdę świetnie. Nie mogłam przestać czytać aż doszłam do końca. Nie mogę się doczekać następnej notki. Mimo że wole SasuNaru to dzięki tobie zaczynam bardziej dostrzegać NaruSasu :) Podsumowując świetne!

-Nagato

Unknown pisze...

Przeczytałam całe opowiadanie od początku. Naprawdę świetnie piszesz i szczerze mówiąc zazdroszczę Ci tak bogatego słownictwa i pomysłów. Sama miałam pisać bloga o tematyce yaoi(również narusasu) ale chyba jednak zrezygnuje gdy czytam blogi takie jak twój wątpię żeby ktoś zainteresował się moimi chaotycznymi opowiadaniami =). Zapraszam na mój blog mitsuki.blog.onet.pl pozdr. i mam do ciebie prośbę czy mogłabyś informować mnie p nowych notkach?

Kushina w Yakuzie pisze...

Reklama!

http://life-story-yaoi.blog.onet.pl/ - NOWY BLOG!!
Zapraszam!!

Geass pisze...

http://zobaczyc-milosc.blog.onet.pl
News, zapraszam :)

Anonimowy pisze...

A ja sobie czeeekaaaaaam i czeeeeekaaaaam i nie mogę się doczekać. TT_________TT

Hibari.

Phantomhivella pisze...

Kocham twoje opowiadanie!
Posiada nutkę tajemnicy, akcje, pociąga i to mnie do niego przyciągnęło. Pisz dalej :D
Będę czekać na nową notke!

Anonimowy pisze...

Hm... żyjemy jeszcze? Bo my tu czekamy i czekamy, i czekamy, i czekamy, i... doczekać się nie umiemy :)
Pozdr.

Anonim

Daimon pisze...

Anju moja kochana, takich tekstów ja szukam od jakiegoś czasu, jak siekło mnie na "Naruto". Nieważne jest, że dzieje się w obecnych czasach, że z kanoniczną Konochą ma tyle co nic, poza bohaterami. Mogłoby i na księżycu się dziać, byle to było dobrze napisane. A jest! Na palcach jednej ręki mogę policzyć dobre teksty, które znalazłam. Mnóstwo tego ale drażni mnie infantylność, rumieńce, nadmiernie występujący marysuizm i język jakim są pisane. Chyba nawet nie muszę przytaczać przykładów, bo wiadomo o co chodzi. A Ty tutaj moja kochana zawarłaś zwyczajną historię, normalnie napisaną, ze zwyczajnymi bohaterami. Trochę mafii, świata przestępczego, wyścigów. Cud, miód i orzeszki. A właśnie co do wyścigów, świetnie opisane sceny pościgowe, czułam się jakbym sama jechała tym samochodem. Wiatr we włosach ;) Co do samej treści, to interesująca bardzo. Ciekawią mnie powiązania Sasuke z przeszłości. Matko nie wiem co ja mam tu jeszcze, mam taki natłok po przeczytaniu całości, że nie wiem za co mam się złapać. O! Mam nadzieję, że Kakashi będzie się jeszcze pojawiał. To zdecydowanie moja ulubiona postać z "Naruto", no kocham faceta po prostu. Niestety on traktowany jest po macoszemu w świecie fanfiction :(
Mam nadzieję, że nie porzucisz swojego tekstu, bo się tu zapłaczę. Niech wen będzie z Tobą i czas Ci sprzyja.
Pozdrawiam :)

Ewerina pisze...

Świetny Blog Opowiadanie boskie i bardzo ale to bardzo wciągające pozdrawiam gorąco, życzę weny i czekam na Next
A i bym zapomniała zapraszam również na mój blog, jest hetero ale i tak można zajrzeć http://tsukinaide.blog.onet.pl

shadowstar pisze...

TAAAK!!! Shikamaru się pojawił!!! Mój ukochany bohater!!! I nawet Kiba jest... Full servis normalnie ^^ Jeszcze Gaara mógłby się przewinąć i byłoby cacy.

Styl masz bardzo dobry choć momętami nie wiadomo o kogo chodzi. Zwlaszcza w momentach kiedy Sasuke i Naruto się miziają. Chaotycznie.

Mam nadzieje że Sasuke naprawde zrobił jaieś świństwo, a nie sama ucieczka. Na przykład ucieczka w chwili zagrożenia... pozostawienie partnera... o tak, to by było coś. I pasujące do tego egoistycznego tchórza.

Proszę o informacje o newsach: 3858462

Megami-sama pisze...

Ohayo ^___^
Zakochałam się w twoim stylu pisania. Idealnie opisujesz uczucia i zdarzenia ma się wrażenie, że znajduje się w świecie przedstawionym.
Tylko czemu,kurcze nie piszesz?!
cÓŻ... mam nadzieję, że jedna nie długo coś tu zobaczę x3

Buziole ;****
Megami-sama