wtorek, 3 sierpnia 2010

Rozdział VIII

Witajcie!
Stwierdziłam, że teraz rozdziały pojawiać się będą co dwa tygodnie. Na powrót zamierzam uczyć się systematyczności, która przyda mi się wraz z rozpoczęciem roku, a będzie mi naprawdę potrzebna. Huh, w końcu klasa dziennikarska - liczę, że pozwoli jakoś mi się rozwinąć też i w kierunku pisania felietonów, reportaży, i tym podobnych; )

Jednak nie o tym chciałam. Jutro wieczorem wyjeżdżam, dlatego rozdział daję już teraz. Planowałam dać go jutro, by jeszcze wprowadzić ostatnie poprawki, jednak pakowanie się, zakup namiotu i inne sprawy, zapewne by mi w tym przeszkodziły, dlatego wstawiam niepoprawiony. Jeśli znajdziesz jakiś błąd lub nieścisłość - wypisz, a poprawię.

Przez ostatnie dwa tygodnie nie miałam wiele czasu na nadrobienie zaległości. Gdy tylko znalazłam chwilkę - oczywiście to robiłam. Niestety, nie zawsze mi się udawało komentować na czas - przepraszam Koko i Siruwio, oraz tych, do których jeszcze nie zaglądnęłam. Najprawdopodobniej zrobię to w czwartek albo jeśli będzie zasięg - to w drodze do Jastarni - w końcu cała noc przede mną.

Jest jeszcze jedna sprawa. Ostatnio wygrzebałam pewien tekst, który zamierzam napisać od nowa, bazując na owym pomyśle. Chciałam tylko spytać czy chcielibyście przeczytać kryminał z Shikamaru w roli głównej? Parring tam występujący: ShikaSasu i NaruSasu. W brew pozorom, Sasuke to nie słodki uke, żeby nie było.

To chyba tyle, ale jeszcze pozwolę sobie odpowiedzieć na komentarze: )
Meester, naprawdę miło mi się zrobiło czytając Twoją wypowiedź, choć nie uważam, by to, co piszę podchodziło pod miano "cuda"; ) I bez obaw, trening czyni mistrzem, dlatego pisz, pisz i jeszcze raz twórz, bo masz potencjał, a jeśli na dodatek masz do tego zapał - to sukces gwarantowany: D Szczególnie, że dobrze to Ty już piszesz. I zapewniam Cię, że Itachi odegra bardzo dużą rolę w tym opowiadaniu: > Ale jeszcze nie w tej chwili.

Mikachin, wygląda na przemyślane? Miło słyszeć, bo tak naprawdę, wiele rzeczy zmieniałam podczas pisania, nowe pomysły, nowe wątki. Ale jeśli nie rzuca się to w oczy - to dobrze; ) I cieszę się, że to jak piszę się podoba - wciąż pracuję nad swoim stylem.

Koko, nie mam Ci tego za złe i wręcz cieszę się, że wypowiedziałaś to, co Cię wkurza. Może faktycznie ta więź jest trochę za słaba. Teraz niestety tego nie zmienię, stało się, ale z kolejnymi częściami postaram się to naprawić. Mimo wszystko, starałam się, by w tak krótkim czasie jakoś ją przedstawić - stąd wtedy to zbliżenie, a teraz z powodu tego, że się rozdzielili, nie mogę jej pogłębić. Mam jednak nadzieję, że z kolejnymi częściami będzie już tylko lepiej; )
I jeśli chodzi o długość rozdziałów - ja lubię długie rozdziały. Gdybym miała je dzielić na kilka części, opowiadanie ciągnęłoby się jak przysłowiowe "flaki z olejem". Początkowo planowałam, że ten fanfick będzie krótki, zawrze się w maks dziesięciu rozdziałach. Teraz wiem, że będzie ich koło dwudziestu, tak na oko. Dlatego nie chcę przeciągać wydarzeń, sama rozumiesz: )

Avatar, miło to usłyszeć: ) Niestety, rozdziały nie będą pojawiać się często (wyznaczyłam sobie samej termin dwóch tygodni - uczę się systematyczności), dlatego że są długie, co zajmuje mi sporo czasu, którego za wiele nie mam. Mam nadzieję, że to nie problem: )

Siruwia, zdaję sobie sprawę, że źle zrobiłam znikając bez żadnego śladu, żadnej informacji. Cieszę się jednak, że mimo tego, nie straciłaś tej nikłej nadziei na pojawienie się nowego rozdziału, jak również za miłe słowa. Dużo dla mnie znaczy każde stwierdzenie, że jestem dość dobra w tym, co robię - dodaje mi to motywacji i chęci do dalszego doskonalenia się. I tak, wiem jak to jest, gdy coś przeszkadza w czytaniu. Na szczęście, rzadko mi się to zdarza ( :

Daimon, kobieto kochana! Ty chyba o wiele lepiej znasz to opowiadanie niż ja!^ ^" Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że aż tak wszystko się ze sobą wiąże. Szczególnie po Twoim przeanalizowaniu, tak to nazwę, zachowania Sasuke i Naruto. I w pełni się zgadzam, bo to było zamierzone - problemy wychodzą z niedomówień. Zadziwiłaś mnie jednak tym "elaboratem"; ) Naprawdę miło było przeczytać taką "analizę". Idealnie odczytałaś to, co zamierzałam przekazać, a nawet lepiej. I cholera, Twój poziom dedukcji jest naprawdę wysoki, normalnie jak Shikamaru: D Miałaś rację z tym dobrem Sasuke - on faktycznie chroni siebie, ale jest zbyt dumny, by przyznać się do tego nawet przed samym sobą. Zadziwiasz mnie, zadziwiasz: *

O tym rozdziale nie powiadamiam - powód? Nie mam listy kontaktów, a nie mam czasu przeglądać teraz komentarzy w poszukiwaniu numerów. Szczególnie, że nawet jak poprzednio wysłałam wiadomość o nowym rozdziale - nikt się nie odezwał. Z tego powodu od nowa proszę o podawanie swoich numerów gg (w ostateczności blogów), jeśli chcesz być powiadamiany.
Moje gg: 599350.

A teraz zapraszam do czytania.


Rozdział VIII
"Nie bój się cieni. One świadczą o tym, że gdzieś znajduje się światło."
- Oscar Wilde

***

Haruno Sakura obudziła się skulona w kącie małego pomieszczenia mogącego co najwyżej służyć za schowek na miotły i zadygotała z zimna. Skrępowane nadgarstki paliły ją żywym ogniem, gdy liny przesuwały się po otartej do krwi skórze, a zdrętwiałe od bezruchu nogi, nieprzyjemnie mrowiły. Zacisnęła zęby, próbując dosięgnąć klamry spinającej jej włosy. Ukryła w niej niewielkie ostrze przypominające wielkością scyzoryk, które na wszelki wypadek zawsze miała przy sobie. Mimo swojej giętkości z tak niefortunnie skrępowanymi z tyłu rękami, nie mogła jej dosięgnąć. Ledwie muskała opuszkami palców plastikową strukturę klamry. Wiedziała jednak, że nie może się poddać i nawet ból coraz mocniej odczuwalny, trzeba było przezwyciężyć. Od czasu kiedy trafiła na ulicę walczyła ze swoimi słabościami. Uparcie odnajdywała sposób na rozwiązywanie każdego problemu, nieważne za jaką cenę. Niekiedy za większą, niż była w stanie zapłacić.

Zacisnęła dłoń na klamrze, już mając ją odpinać, gdy nagle fala bólu prześlizgnęła się po całej długości ręki, wyciskając z zielonych oczu niechciane łzy. Poczuła jakby tysiąc igieł wbiło się w jej barki, a kości lada moment miały pęknąć, odbierając jej ostatnią nadzieję. Opuszkami palców w rozpaczliwym geście chciała odnaleźć odpięcie, o które już kilka razy zahaczyła, jednak promieniujący ból skutecznie jej to uniemożliwiał, rosnąc z każdą chwilą. Mięśnie rwały, a szansa na uwolnienie się zniknęła w chwili, gdy na korytarzu usłyszała stukot butów. Wystraszona opuściła rękę, kierując spojrzenie w stronę drzwi, oczekując, że lada moment zostaną otwarte.

Nic takiego się nie stało. Kroki poczęły cichnąć, pozostawiając Sakurę z bólem i zdeptaną nadzieją na uwolnienie się. Straciła swoją szansę. Zawiodło ją ciało, które było najważniejszą, własną rzeczą jaką posiadała. Nawet nie miała siły na płacz, choć łzy bez jej woli spływały po policzkach, rozmazując lekki makijaż. Poddała się wiedząc, że już nic więcej nie jest w stanie zrobić. Nie mogła tylko zrozumieć w jaki sposób Sai rozgryzł jej grę. Czym się zdradziła? Gdzie popełniła błąd?

Pozostało jej tylko czekać na pomoc "Konohy". Na szczęście, gdy wiózł ją tutaj, do swojej bazy, zadzwoniła do Tsunade. Ta nikła nadzieja ratunku niczym mały płomyczek świecy, szarpany wiatrem przybierającym na sile, tliła się w jej sercu. Byleby nie było za późno. Nie chciała, by światło jej życia zgasło.

***

Sala rozbrzmiewała wydobywającą się z głośników muzyką. Prześlizgiwała się po spoconych, tańczących na parkiecie ciałach, wibrowała w powietrzu przesyconym seksem, papierosami, mieszanką wielu perfum i alkoholu; wprawiała w ruch, zachęcała do zabawy, podniecała.


Szczupła, dość wysoka dziewczyna na oko osiemnastoletnia, nie tańczyła podpierając ścianę. Wpatrywała się tylko swymi intensywnie zielonymi oczami w falujący tłum, co chwilę poprawiając niesforny kosmyk, który wymknął się spod klamry spinającej jej włosy i opadał na spocone czoło. Było duszno i gorąco, a temperatura z każdą chwilą rosła. Nawet przewiewna, przeźroczysta bluzka z cienkiego materiału lepiła się do jej pleców powodując dyskomfort. Czuła się nieświeżo i mało atrakcyjnie, ale miała nadzieję, że znajdujący się w pobliżu mężczyzna, jej klient, tak nie uważa. Miała zapewnić mu towarzystwo i rozrywkę w postaci seksu. Za to jej płacił, a ona pilnie wywiązywała się ze swego obowiązku pamiętając również, że nie tylko to było jej celem. Miała zdobyć informacje na jego temat i gangu, któremu dowodził, poznać słabe punkty "Korzenia" i nie dać się rozszyfrować. Jak na razie szło jej całkiem nieźle. Zero podejrzeń, zero niewygodnych pytań. Dla niego mogła milczeć i wydawać z siebie odgłosy tylko podczas erotycznych uniesień. Miała mu towarzyszyć, być jak dobrze dobrany do stroju krawat, podkreślający jego pozycje. Nie mogła dopuścić, by wymienił ją na inną. Od tego zależało powodzenie misji. Kilka razy zachowała się zbyt emocjonalnie, co mogło skończyć się niepowodzeniem podjętych przez nią działań, jednak przymykał na to oko, a nawet rad był, że w pewien sposób martwi się o niego. A przecież była tylko dziwką, automatem na pieniądze zaspokajającym potrzeby seksualne mężczyzn.

Sakura odetchnęła głęboko, sięgając do swej małej, czarnej torebki. Miała nieodpartą ochotę poczuć smak prawdziwego tytoniu w ustach, ale mogła zadowolić się tylko słabym mentolem. Cienki papieros prezentował się atrakcyjnie w dłoniach kobiety, tak przynajmniej mówiono i tylko z tego powodu zdławiła chęć zapytania przechodzącego obok mężczyzny czy nie poczęstuje jej czymś mocniejszym. Nie spytała. Miała być w końcu atrakcyjna.

- Hej, maleńka, podejdź tu! - Od razu rozpoznała jego głos; charakterystyczny w swej obojętności i braku pozytywnych, jak i negatywnych emocji. Taki nijaki, ukrywający prawdziwe intencje.

Kręcąc uwodzicielsko biodrami i z niezapalonym papierosem w dłoni, podeszła do niego. Uśmiechnął się do niej obojętnie. Bez wyrazu. Odwzajemniła gest. Sztucznie, zalotnie.

- Tak, skarbie? - spytała pochylając się nad drewnianym stolikiem, za którym siedział jasnoskóry brunet popijający sake nad ekranem drogiego laptopa. W kryształowej popielniczce tlił się do połowy zapalony, gruby papieros. Haruno miała ochotę sięgnąć po niego, ale powstrzymała się. Sai pociągnął ją na swoje kolana, obejmując w pasie.

- Wiesz kim jest Uchiha, prawda? - Musnął ustami płatek jej ucha, owiewając go ciepłym powietrzem. Przeszedł ją przyjemny dreszcz. W tym mężczyźnie było coś, co niezmiernie podniecało Sakurę; tajemniczość i kryjące się za nią niebezpieczeństwo. Uwielbiała tańczyć na krawędzi, a to tylko czyniło zadanie znacznie trudniejszym. Nie mogła działać pod wpływem emocji.

- Wiem, mówiłeś, że jest...

- ...najlepszym człowiekiem Orochimaru, tak. Ale bardziej ciekawi mnie jego towarzysz - odparł, przesuwając nieco laptopa, by mogła spojrzeć na ekran. - Spójrz. Chodzi o tego blondyna koło Uchihy. Znasz go?

Sakurze wystarczyło jedno spojrzenie, by rozpoznać w chłopaku Naruto. Strach musnął jej młodą twarz, na moment czyniąc ją bledszą, ale szybko przywołała fałszywą maskę. Nie mogła dać się zaskoczyć, popełnić błędu, narażać kogokolwiek. Szczególnie jego.

Ale co on, do cholery, robił na tym podziemnym parkingu? W towarzystwie wroga?!

- Nie znam. - Miała nadzieję, że nie zabrzmiało to tak sztucznie jak myślała. Otaczając się ciągłymi kłamstwami trudno jej było odróżnić prawdę od fałszu.

Sai jednak nie wydawał się być nią w ogóle zainteresowany.

- Nazywa się Namikaze Naruto, jednak znany jest bardziej pod nazwiskiem Uzumaki. Ma osiemnaście lat, a od roku należy do "Konohy" i całkiem nieźle sobie radzi. Jest synem zmarłego mistrza toru, Namikaze Minato, ale z niewiadomych przyczyn mając wszystko, uciekł na ulicę. Ale to nie istotne. - Położył dłoń na udzie Sakury, podwijając nieco jasną, jeansową spódniczkę. - Na pewno słyszałaś, że "Konoha" nie darzy sympatią Orochimaru, a nawet prowadzi z nim prywatną wojnę, o której niewiele się mówi. Konkurują praktycznie na każdej płaszczyźnie, a co za tym idzie, nienawidzą się jak pies z kotem.

- Do czego zmierzasz? - Przeczesała palcami swoje różowe, nieco zniszczone włosy, przejeżdżając przy okazji językiem po ustach, by ukryć nerwowy gest za erotyczną propozycją. Nie omieszkała również poruszyć się sugestywnie na jego kolanach.

Uśmiechnął się, ale jego spojrzenie pozostało obojętne. Śmierdział fałszem, ale Sakura czuła tylko jego ciepłą dłoń gładzącą delikatnie jej drobne plecy, dotyk na udzie, przesuwający się coraz wyżej i to puste, intrygujące spojrzenie na sobie. Było takie jak pewnego mężczyzny, w którym zadurzyła się już dawno, ale próbowała wyrzucić go z pamięci. Jak na złość, ciągle wracał.

- Naprawdę nie rozumiesz? - Rozumiała to aż nadto. Wolała jednak zgrywać idiotkę, tak dla własnego bezpieczeństwa. Kilka słów za dużo a mogła zdradzić coś, czego nie powinna. Miała to na uwadze, więc milczała. W odpowiedzi tylko skinęła głową.

- Uchiha jest, a może raczej był, zaufanym człowiekiem Orochimaru. Pojawienie się obok niego członka "Konohy" mogło zasugerować mu, że jest to nic innego jak zdrada, a zdrajców trzeba wyeliminować. Szczególnie tak przebiegłych jak Uchiha. Poznałem go wystarczająco by stwierdzić, że może stwarzać prawdziwe zagrożenie i nie dziwię się, że ten skurwysyn podjął tak radykalne środki eliminacji, które jednak spełzły na niczym. Cholerna łapanka, prawie wpadliśmy w ręce policji - powiedział to tak obojętnie, jakby wcale się tym nie przejmował. Sakura wyczuła jednak zdenerwowanie w jego ruchach. Ręce coraz śmielej dotykały jej ciała i już wiedziała, że jego nerwy będzie mogła ukoić tylko ona.

Ujęła jego twarz w swoje dłonie, by popatrzeć w oczy Sai'a zawadiacko. Nie miała ochoty, ale instynktownie wiedziała, że właśnie tego teraz potrzebuje; relaksu, za który wiele płacił. Musnęła ustami jego wargi, by zaraz oderwać się od nich i szepnąć mu słodkim głosem do ucha:

- Ale tak się nie stało, twoje umiejętności są niesamowite...

Uśmiechnął się.

- O których umiejętnościach mówisz? - zapytał, spoglądając jej głęboko w oczy. Widział w nich udawane, figlarne błyski. Była naprawdę dobrą dziwką. - O tych, którymi doprowadzam cię na skraj rozkoszy, czy może...

Zaśmiała się cichutko, gdy jego dłoń gładząca wewnętrzną stronę ud, sugestywnie musnęła przez bieliznę jej czuły punkt.

- ... to, że potrafię rozszyfrować, gdy ktoś kłamie? - dokończył wprost do jej ucha. Sakura mimowolnie spięła się, nie mogąc powstrzymać tego odruchu. - Ukrywasz coś.

Spojrzała na niego, starając się wyglądać na niezrażoną tym, co powiedział. Ukrywała coś, miał rację. Ale mogła to obrócić na swoją korzyść, kiedy nie była jeszcze na straconej pozycji. Za bardzo obawiała się rozszyfrowania, mogącego zagrozić nie tylko jej, ale i całemu gangowi "Konohy". Nie mogła się poddać.

Rozluźniła się i uśmiechnęła zadziornie.

- Czy to nie oczywiste, że mam swoje tajemnice? Każdy je ma - odparła, przywierając swoim ciałem do niego. - Ty również. Jesteś tak tajemniczą osobą, że nawet bałabym się próbować odkryć sekrety, które skrywasz. Nie chcę wiedzieć za wiele, bym mogła spokojnie spoglądać na twoją przystojną twarz. Z resztą, czy jako dziwka powinnam wiedzieć wiele o swym kliencie? Mnie interesuję tylko to, jak ci dogodzić...

- Więc rób to, maleńka... - mruknął, zadowolony z jej odpowiedzi. Była sprytna, musiał to przyznać. Doskonale odbiła piłeczkę, odsuwając od siebie podejrzenia. Ale Sai i tak wiedział, że zna Naruto. Nawet bardziej niż zna - zależało jej na nim, a to mogło świadczyć tylko o jednym. Jednak na razie wolał się cieszyć z przyjemności, jaką mu serwowała. Drobne, gładkie dłonie muskające jego tors, delikatne pocałunki składane na szyi, ruch bioder w takt muzyki na jego kolanach. I ten odurzający zapach kwiatowych perfum, tak subtelnie przeplatający się z dymem papierosowym, potem i trawką, którą przesiąknął cały klub.


A potem, gdy znaleźli się zaplątani w pościeli w jednym z pokoi należących do lokalu, dochodząc do siebie po erotycznych uniesieniach, Sakura poczuła na szyi zimny metal. W pierwszej chwili myślała, że to zamek kołdry - przekręciła głowę, by pozbyć się tego dotyku, ale zaowocowało to tylko bólem. Syknęła, czując krew spływającą po skórze.

- Radzę ci się nie ruszać - Doleciał do niej cichy, obojętny szept, z nutkami groźby delikatnie brzmiącymi w jego głosie. Wykonała polecenie, a przez jej głowę przemykało tylko jedno pytanie, "dlaczego?". Zadrżała ze strachu. - Jesteś świetną dziwką, bystrą i znającą się na rzeczy. Dałaś mi wiele rozkoszy, muszę ci to przyznać. Zostaniesz za to wynagrodzona, choć naprawdę nie podoba mi się fakt, że w ten sposób zasilę fundusze "Konohy".

W jej rozszerzonych źrenicach widoczny był strach i zaskoczenie. Poczuła się nagle tak bezbronna i osaczona, że nie potrafiła wydusić z siebie ani słowa. A przecież powinna się bronić, zaprzeczyć. Mogło się udać, nieraz wychodziła obronną ręką z podobnych sytuacji.

Teraz jednak nie potrafiła zebrać myśli. Spojrzenie jakim obdarzył ją mężczyzna nie dawało możliwości obrony, zamknął ją ostatecznie w klatce zatytułowanej "Konoha - należy pozbyć się wroga''. Sakura poczuła nagle jak siły ją opuszczają, ciemność zasnuwa umysł. Zemdlała, nie wiedząc czym się zdradziła i czy w ogóle kiedykolwiek się tego dowie.

***

Naruto od dłuższego czasu uderzał w worek treningowy zwisający z sufitu w jednym z kątów pomieszczenia, przypominającego dobrze zaopatrzoną siłownię. Wszelkie sprzęty do ćwiczeń: od ciężarków, poprzez bieżnie, aż do maszyn wielozadaniowych, kształtujących bicepsy, tricepsy i inne partie ciała, stały wokół średniej wielkości ringu znajdującego się w centralnej części pomieszczenia. Specyficzny zapach skórzanych oparć, metalu, potu i odświeżacza powietrza o zapachu bryzy morskiej, dobranego ze względu na niebieski kolor podłogi i większości urządzeń, niezmiernie irytował blondyna. Pragnął czuć cynamon, wodę kolońską i delikatny, drażniący zapach dymu jaki otaczał Uchihę. Tak cholernie go pożądał! Sam już nie wiedział, czy faktycznie go kocha. Zwątpienie w prawdziwość znaczenia pocałunków odebrało mu wiarę w miłość bruneta. Może się nim tylko bawił? Chciał zaspokojenia przed zbliżającym się wyścigiem?

Kolejny mocny cios wymierzony w worek. I kolejny. Nagie pięści, nie osłonięte przez rękawice, których blondynowi po prostu nie chciało się ubierać, piekły go jakby przypalano mu je od wewnątrz. Ignorował jednak to uczucie. Przez narkotyk krążący w jego żyłach ból był redukowany do minimum i za to w tej chwili był naprawdę wdzięczny. Rozładowywał napięcie nagromadzone przez ostatnie dni.

Czy Sasuke naprawdę go kochał? Czy on kochał Uchihę? Te pytania w kółko brzmiały w jego głowie. Cios za ciosem, starał się odnaleźć odpowiedzi. Wszystko działo się za szybko. Gubił się w wydarzeniach minionych dni od momentu tego feralnego spotkania w domu bruneta. Już wtedy czuł, że coś będzie nie tak - motał się w tym, co zamierza, nie wiedząc czy może uznać Sasuke za wroga, czy sojusznika. Zmieniał zdanie jak dziecko, nie mogące zdecydować się, którego lizaka wybrać.

Przypomniał sobie moment, gdy zastał Uchihę w pokoju ojca i nie mógł powstrzymać się od cichego śmiechu. Wtedy czuł się wspaniale, odrzucił wszelkie bariery zbliżając się do mężczyzny i nawet otrzymując jego akceptację! Nie trwało to długo, został odrzucony i zmuszony do przemyśleń. Okłamywał się? Być może. Ale to nie zmieniało faktu, że pragnął tego smukłego, wysportowanego ciała; znów móc dotknąć gładkiej, jasnej skóry, słyszeć ten niski, wibrujący głos z nierozłączną nutką ironii i poznawać jego słabe punkty.

Mimowolnie oblała go fala gorąca, podsycana kolejnymi myślami, coraz bardziej zbereźnymi. Snuł wyobrażenie o tym, co by było gdyby nie zjawiła się policja i ludzie tego całego Orochimaru... ah! Jak on pragnął, jak on tego pragnął... stop. To nie czas by o tym myśleć.

Wymierzał kolejne ciosy, przez moment wyobrażając sobie nawet, że to Shikamaru. Nie wiedział dlaczego był na niego zły, ale intuicja podpowiadała mu, iż on jest przeszkodą stojącą między nim, a Uchihą.

- Naruto, ej, Naruto! - Usłyszał wołającego go Kibę i automatycznie zaprzestał atakowania worka. Spojrzał na przyjaciela, który jakieś pięć metrów od niego, siedział na parapecie okna, paląc papierosa. - Sasuke prowadzi wóz Nary, jadą gdzieś!

Blondyn na dźwięk imienia bruneta spiął się i w kilku krokach pokonał drogę dzielącą go od najbliższego okna. Na podjeździe, jasno oświetlonym przez stojącą latarnię, dostrzegł postać długowłosego szatyna, zmieniającego rejestrację na fałszywą. Jego ubranie mówiło samo za siebie - szykowała się misja.

- Czy twój motor jest sprawny? - spytał, nie odrywając wzroku z osoby siedzącej za kierownicą ciemnozielonego wozu. Palił papierosa, najwyraźniej poganiając leniwego towarzysza, powoli zamieniającego tablice.

- Tak, ale ty chyba nie zamierzasz...

- Nie chcesz się zabawić? - przerwał, spoglądając na niego prowokująco, jakby chciał powiedzieć: tchórzysz?

Kiba zrozumiał.

- Ubieraj koszulkę, nie zamierzam jeździć z półnagim chłopakiem - rzucił Inuzuka, gasząc papierosa w popielniczce i zeskoczył z parapetu. - Ruchy, ruchy, inaczej nam uciekną!

- Tak, tak, już. - Założył porzuconą na ziemi część garderoby, nie przejmując się, że jego ciało lśni od potu. W tej chwili to nie było ważne. - Gdybym był dziewczyną wcale by ci to nie przeszkadzało.

- Ale nią nie jesteś. Chyba, że między nogami masz coś innego niż penisa, ale jakoś nie mam ochoty tego sprawdzać. - Wytknął blondynowi język, ruszając biegiem w stronę hali z pojazdami. Naruto śmiejąc się, pobiegł za nim.

***

- Dłużej się nie dało? - syknął Uchiha, gdy Shikamaru wpakował swój tyłek na fotel pasażera. Nim drzwi trzasnęły, samochód ruszył z piskiem opon wjeżdżając na ulicę i obrał kierunek Asakusy. Noc pomału dobiegała końca. Brunet wyrzucił niedopałek przez uchyloną szybę.

- Dało się - odparł Nara, ziewając i przeciągając się. Wcale, ale to wcale nie miał ochoty na żadną misję. Najchętniej wróciłby do swojego ciepłego łóżka i spał aż do wieczora. Albo jeszcze dłużej. - Mogłem, na przykład, pójść do kibla. A pro po, zatrzymasz się na stacji?

- Chyba żartujesz! - prychnął w odpowiedzi Uchiha, jednak gdy dostrzegł rozbawione spojrzenie szatyna, nie mógł powstrzymać lekkiego, ironicznego uśmiechu. - Robisz to specjalnie, jak zwykle.

- A ty jak zwykle się na to nabierasz.

- Coś w tym jest - przytaknął, skupiając swoją uwagę na jezdni.

Ruch był mały, trafili akurat na porę, gdy miasto przeszło w tryb uśpienia; noc dobiegała końca, a co za tym idzie, większość osób już była w domach, odsypiając i lecząc kaca, by rano udać się do pracy. Wraz ze świtem znów miasto miało się obudzić do życia, a korek samochodów ponownie utrudniać przejazd. Sasuke przeklinał się w duchu. Zupełnie zapomniał wcześniej poinformować swego trenera, że nie pojawi się na porannym treningu. Kakashi, w życiu osobistym spokojny i monotonny facet, zaczytany w zboczone książki, w pracy nerwowy, energiczny i strasznie wymagający. Sasuke szanował go, był doskonałym trenerem - nie lepszym niż Minato, ale prawie mu dorównywał - uwielbiał się z nim droczyć i kłócić, ale w pewnych sytuacjach wolał schodzić mu z drogi. Wiedział, że gdy tylko przed nim stanie, czeka go naprawdę trudne starcie. Odgonił od siebie tę myśl. Miał ważniejsze sprawy na głowie.

- Masz jakiś plan? - spytał Shikamaru, obserwując kierowcę uważnie. Dłonie splótł w typowy dla siebie sposób, co świadczyło, że teraz wszystko jest na poważnie.

- Tak naprawdę, to nie.

- Nie żartuj sobie.

- Nie żartuję - odparł Uchiha, skupiony na wymijaniu sznureczka samochodów, pilnując również, by zachować w miarę niską prędkość. Nie znał dobrze tego wozu, więc wolał nie ryzykować starcia z policją. - Wiem, mniej więcej, jak wygląda budynek, w którym miejscu rozmieszczone są kamery i jak funkcjonuje ochrona. Dostanie się do środka nie stanowi problemu, ale...

- Ale?

- Nie wiem, gdzie mogą przetrzymywać Sakurę - odparł, mimowolnie przejeżdżając językiem po wyschniętych wargach. Orochimaru pokazywał mu plan budynku, jak wyminąć i oszukać zabezpieczenia, opisał każde pomieszczenie i jego cel. Bywał tam również nieraz. Nigdzie jednak nie było wzmianki o tym, gdzie trzymają zakładników. To mogło być każde miejsce i to najbardziej go niepokoiło. Przecież nie mógł przeszukiwać całego budynku licząc na szczęście, że akurat ją znajdzie! Zaklął ostro, przy okazji skręcając gwałtownie w prawo.

- Sugerujesz, że będziemy musieli przetrząsnąć cały budynek?

- Nie, to zbyt niebezpieczne. Im dłużej tam pozostaniemy, tym większe ryzyko, że nas złapią. - Znaleźli się na terenie Asakusy i Uchiha zwolnił, szukając miejsca gdzie można by zostawić wóz. Wiedział, że nie mogą podjeżdżać za blisko, by nie wzbudzać niczyich podejrzeń. - Sprawdzimy trzy miejsca: magazyn - tam często Sai torturował dłużników i tych, którzy mu podpadli, pokój przesłuchań - mogą próbować wydobyć z niej jakieś informacje, i biuro - obstawiam, że właśnie tam ją zastaniemy.

- Mogą się spodziewać, że będziemy chcieli ją odbić - rzucił Shikamaru, biorąc sobie papierosa z paczki leżącej na tapicerce. Sasuke miał dziwne wrażenie deja vu, a wspomnienie blondyna niebezpiecznie zmąciło jego spokój. Gdy tylko nadarzy się okazja, porozmawia z nim. W końcu mieli kilka spraw do wyjaśnienia:

- Właśnie dlatego musimy być ostrożni. - Wjechał w jedną z uliczek pogrążoną w mroku i zaparkował wóz, tuż za kontenerem na śmieci. Oboje wysiedli, upewniając się, że samochód nie jest widoczny z ulicy. Shikamaru wziął z tylnego siedzenia niewielką torbę, zarzucił ją na ramię i idąc w ślad za brunetem, sprawdził stan broni, napełniając magazynek.

Po upewnieniu się, że wszystko jest w porządku, wyszli z zaułka i Uchiha zaczął przedstawiać Narze plan działania, dokładnie opisując każdy szczegół, który mógłby zaważyć na powodzeniu misji. Na razie mogli pozwolić sobie na swobodę, nie wiedząc jednak, że z końca ulicy obserwują ich dwie osoby, siedzące na czerwonym, sportowym motorze.

***

W pomieszczeniu paliły się tylko i wyłącznie świece, ułożone na różnych wysokościach na całej powierzchni obu równoległych do siebie ścian, ciemnego koloru i rzucały słabe światło na niski, drewniany stół, jasno-brązowe tatami i sześć postaci o twarzach skrytych w mroku. Siedzieli w typowy, japoński sposób na wygodnych poduszkach, popijając sake z czarek, a dwójka z nich paliła nic innego, jak trawkę. Ciężki, drażniący dym unosił się w powietrzu.

- Przyprowadźcie go do mnie żywego, inaczej możecie zapomnieć o wynagrodzeniu - odparł mężczyzna siedzący na samym końcu stołu. Wzrok wszystkich skupiony był właśnie na nim. W słabym blasku świec jego oczy, przypominające do złudzenia ślepia węża, świeciły niebezpiecznie, a długie, czarne włosy związane w luźny kucyk, spływały na jego ramiona. - Sasuke Uchiha niezwłocznie ma się przede mną znaleźć, dołóżcie wszelkich starań, by go sprowadzić a obiecuję, że naprawdę nie pożałujecie.

- Dlaczego tak ci na nim zależy, Orochimaru-sama? - odezwał się siedzący najbliżej, po prawej stronie, młody brunet. Zaciągnął się głęboko skrętem, nie spuszczając czujnego wzroku z długowłosego. Siedzący obok niego starszy facet poowijany w bandaże, poruszył się nieznacznie.

- Zadarł z niewłaściwą osobą, musi ponieść konsekwencje zdrady.

- Od razu stwierdziłeś, że zdradził, nie mając pewności. Naraziłeś moich ludzi na niebezpieczeństwo i sądzisz, że w takiej sytuacji ci pomożemy? - zapytał niski, nieco charczący głos należący do zabandażowanego gościa. - Powinieneś lepiej to przemyśleć, zanim nas wezwałeś.

- Popieram Danzo - mruknął, jak dotąd milczący mężczyzna, zajmujący miejsce po lewej stronie stołu, obserwując czarnowłosego wrogim, jednak zaciekawionym spojrzeniem. Nigdy nie pomyślałby, że Orochimaru, ten wielki biznesmen, będzie chciał skorzystać z jego usług. - Dlaczego również sądzisz, że twoje pieniądze mają dla nas jakiekolwiek znaczenie?

- Czy ja mówiłem, że chodzi o pieniądze, Kazekage? - wysyczał Orochimaru, mierząc go złowieszczym spojrzeniem swych żółtych oczu. Źrenice zwęziły się jeszcze bardziej upodobniając go do węża. - Nie. Nagroda jest o wiele lepsza. Posiadam pewne informacje dotyczące transportu heroiny. Czyż nie przydałoby się wam uzupełnić zapasów? Od dawna nie było jej w kraju.

- To jest pewne? - zapytał Kazekage, nieco zachęcony możliwością pozyskania tak cennej zdobyczy. Od kilku miesięcy wstrzymano wszelkie dostawy, ze względu na zwiększoną czujność policji. A zapasy, jak wspomniał, warto było uzupełnić.

- Oczywiście - odparł siedzący za długowłosym, Kabuto, uważnie obserwujący zebrane osoby. Wiedział już, że zainteresowali się sprawą i ich pomoc mają w kieszeni. Chcąc się upewnić, dodał: - Dostawa odbędzie się drogą lotniczą, pod koniec miesiąca. Jeśli do tego czasu sprowadzicie Uchihę, ten, któremu uda się to jako pierwszemu, dostanie jedną trzecią całej dostawy. Szacując, to około trzydziestu kilogramów. Nie jest to jakaś ogromna ilość, ale w obecnej chwili to i tak aż nazbyt dużo. Liczy się każdy gram, prawda?

W pomieszczeniu rozbrzmiały ciche szepty, gdy Danzo konsultował się ze swoim towarzyszem, Sai'em, a drugi mężczyzna słuchał, co ma do powiedzenia jego syn, Kankuro. Jako najstarszy syn miał go zastąpić, choć pokładał większą nadzieję w jego młodszym bracie, Gaarze. Ten jednak nie wykazywał chęci objęcia dowództwa.

Gdy Kankuro wyraził swoją aprobatę, mruknął:

- Zrobię co w mojej mocy, by sprowadzić Uchihę.

- Ja również - odparł Danzo, wymieniając porozumiewawcze spojrzenie z młodym brunetem, uśmiechającym się obojętnie. Czuli, że mają już dostawę w kieszeni. Bo czy pewna różowowłosa dziewczyna, uwięziona w schowku, nie była świetną przynętą na wiernych towarzyszy z "Konohy"? Gangu, który był najbliższy Sasuke?

Byli pewni swej wygranej.

- W takim razie, co wy tu jeszcze robicie? - zapytał sarkastycznie Orochimaru, obserwując ze złowieszczym uśmiechem, jak wstają i bez słowa kierują się w stronę wyjścia. On tu teraz rządził.

Sai przystanął tuż przy drzwiach.

- Następnym razem radziłbym ci upewnić się, czy faktycznie twoje spostrzeżenia są słuszne, nim narazisz wszystkich na niebezpieczeństwo. Zdradzę ci coś. Uchiha nie wiedział, że Naruto jest członkiem "Konohy" - mruknął, spoglądając obojętnie na mężczyznę. Nie wyglądał na zaskoczonego, choć w rzeczywistości tak było. – Nie doceniłeś go. Czy naprawdę uważasz, że pojawiłby się przed tobą, zupełnie nieprzygotowany, z wrogiem przy ramieniu? - Zrobił krótką pauzę, a nie doczekawszy się odpowiedzi, po prostu wyszedł z pomieszczenia.

Dopiero wtedy długowłosy brunet zaklął szpetnie, uderzając pięścią w niski stół. Do połowy pełna butelka sake zachwiała się, ale w ostatniej chwili złapał ją Kabuto. Puste czarki, turlając się po drewnie, spadły na tatami.

Płomyki świec zamigotały.

Cienie złowieszczo zatańczyły na ciemnych ścianach.

***

- Oni są na misji, nie powinniśmy im przeszkadzać... - mruknął Kiba, dodając lekko gazu, by motor powoli przetoczył się na przód. Trzymali się jakieś dwadzieścia metrów za idącymi z wolna mężczyznami, ubranymi w czarne, wygodne stroje. W każdej chwili istniało ryzyko, że zostaną zauważeni. Wystarczyło, by któryś z nich się odwrócił, a wtedy...

- Nie pieprz, Kiba - odburknął Naruto, z nienawiścią obserwując sylwetkę długowłosego szatyna, idącego ramię w ramię z brunetem. - Przecież nie robimy niczego złego. Pojechaliśmy na przejażdżkę. To wszystko.

- Mam złe przeczucie, że coś się stanie.

- Wsadź sobie w dupę swoje przeczucie.

- To nie ja jestem gejem, by mi coś do dupy wsadzano - obruszył się Kiba, na co mimowolnie Naruto parsknął śmiechem.

- Więc siedzieć cicho.

- Ale...

- Kiba, do cholery! - warknął blondyn, nieco wkurzony na swego towarzysza. - Jeśli się boisz, po prostu mi to powiedz. Nie zmuszam cię do niczego. Możesz wracać.

- No dobra, ale żeby nie było, że "a nie mówiłem"! - Udał, że zamyka sobie usta kluczem, a potem teatralnym gestem wyrzuca go za siebie.

Naruto tylko się uśmiechnął, na powrót wracając do obserwacji bruneta. Wiedział, że szatyn nie przyzna się do strachu, nawet jeśli rzeczywiście się bał. Znał go wystarczająco dobrze i niezmiernie się z tego faktu cieszył. Sam nie miał na tyle odwagi, by podejmować się śledzenia Uchihy. W końcu mistrzem w tropieniu był Kiba, nie on.

Na ulicy pojawiało się coraz więcej samochodów. Za niedługo miało świtać.

***

Sasuke zatrzymał się na rogu skrzyżowania, opierając wygodnie o mur i zapalił papierosa. Podbródkiem wskazał Narze na największy budynek na lewo, trzeci z rzędu, po drugiej stronie ulicy, na której się znajdowali.

- To ten. Sprawdź ilu strażników znajduje się na polu i ile jest wozów na podjeździe. I czy pies jest spuszczony - mruknął, wypuszczając leniwie dym z płuc. Jeszcze nigdy nie włamywał się do budynku, w którym nieraz przyszło mu się bawić w towarzystwie jego właściciela i załatwiać ważne sprawy. Czuł, jakby zaraz miał się wedrzeć do czegoś, co doskonale znał i było częścią jego życie, ale tym razem jako wróg, nie sojusznik. System ochrony, sam nawet go polecał, miał stanąć przeciwko niemu. To jakiś absurd, prychnął w myślach.

Shikamaru kucnął, udając, że wiąże buta, a w rzeczywistości wyciągnął z plecaka małe urządzenie, przypominające lornetkę i aparat cyfrowy w jednym, od razu chowając je do kieszeni.

Przez skrzyżowanie przejechało kilka samochodów, rzucając długie smugi światła na asfaltową drogę. Warkot ich silników zagłuszył cichy ryk odpalanego motoru, który przypadkowo Kibie zgasł.

***

Sasuke dał znać Narze, by się pospieszył. Szatyn postanowił usłuchać, sam widząc, że działanie zostanie utrudnione wraz ze wschodem słońca. Ruszył swobodnym krokiem w kierunku budynku, po drugiej stronie ulicy. Uliczne latarnie rzucały mdłe światło na puste chodniki, cykady wygrywały cichą melodię, a natrętne komary kąsały odsłoniętą skórę. Kilka psów zakłócało ciszę, gdzieś głośno grała muzyka. Wiatr, ledwo wyczuwalny, poruszał uśpionymi drzewami; parne powietrze zraszało ciało kroplami potu. Jeden z ochroniarzy pilnujący posesji zauważył mężczyznę, ale zupełnie go zignorował, biorąc za zwykłego przechodnia.

I tak miało być. Nara upewniając się, że nikt nie patrzy, szybkim ruchem wskoczył na trawnik, przylegając do drzewa. Cisza. Nie zauważono go.

Odczekał kilka sekund nim przyłożył do oczu małe urządzenie, odpowiednio je nastawiając. Pokręcił kilka razy pokrętłem, a gdy przybliżało i oddalało zachowując odpowiednią ostrość, ostrożnie wychylił się zza drzewa, obserwując cały obszar przez podczerwień.

Wysoki na ponad dwa metry mur z drobnych kamieni, metalowa brama wjazdowa z kratami i ostrymi wypustkami u góry, sterowana automatycznie. Na podjeździe stały dwa sportowe wozy, przez otwarte drzwi od garażu widział kolejne dwa. Jednego brakowało - nie było samochodu Sai'a, jeśli się nie mylił. Między nimi spacerowało dwóch ochroniarzy, z bronią przy pasku. Pies był zamknięty w klatce i głośno ujadał. Nagle głośno zawył, zwracając uwagę strażników.

Shikamaru w ostatniej chwili wycofał się za drzewo pilnując, by cień nie zdradził jego położenia. Latarnia uliczna utrudniała mu odwrót oświetlając obszar, na którym się znajdował. Zaklął cicho czując się jak mysz w pułapce. Jeden zły ruch, błędne wyczucie momentu, a misja ratunkowa skończyłaby się totalną klęską. Odetchnął głęboko, licząc do pięciu.

Sasuke się niecierpliwił. Marnowali czas. Sekunda za sekundą przechodząca w minutę. Minął go dziesiąty samochód z głośnym furkotem zepsutego silnika. Zduszony dźwięk muzyki dobiegający z jednego z pobliskich domów, przybrał mocniejszych brzmień rocka. Niedopałek papierosa został zgaszony na chodniku. Komar nie dokończył swego posiłku; zginął na jasnej, kontrastującej z czernią ubrania, skórze. Uchiha machnął ponaglająco dłonią w stronę Shikamaru.

Szatyn jeszcze przez chwilę stał w miejscu. Pies wciąż głośno ujadał i wręcz czuł na skórze wzrok ochroniarzy, przebijający się przez ukrywający go konar. Wiedział, że to tylko irracjonalne przeczucie, ale nie mógł go od siebie odgonić. Dopiero gdy szczekanie nieco ucichło, przyłożył urządzenie do oczu, wychylił się lekko zza drzewa, obserwując cienie. Gdy zniknęły prawie całkowicie za murem, puścił się szybkim biegiem w stronę Uchihy. Adrenalina delikatnie burzyła jego krew.

Stanął koło bruneta, nabierając powietrza. Odetchnął, chowając urządzenie do plecaka. Nie było mu już potrzebne.

- Dłużej się nie dało? - sarknął mężczyzna, zabijając kolejnego, uporczywego komara. - Te bestie prawie zżarły mnie żywcem.

- Nie moja wina, że twoja krew tak im smakuje - odparł rozbawiony, ciesząc się, że do niego się nie doczepiły. To tym bardziej utrudniłoby mu wykonanie zadania.

Nagle przez skrzyżowanie przejechały dwa sportowe samochody, jeden chciał wyprzedzić drugiego, szalona gonitwa, opony ślizgające się na asfalcie, nadwozie haratające o krawężnik. Podmuch wiatru sprawił, że dym spod opon i rur wydechowych zafalował niczym wzburzone morze, zabierając powietrze z płuc. Mężczyźni zakaszleli. Ryk silników począł cichnąć.

- Słuchaj, zanim się tu podusimy. Sprawa przedstawia się następująco: na podjeździe spacerują dwaj uzbrojeni po zęby ochroniarze, są cztery samochody. Jeśli się nie mylę, brakuje wozu Sai'a, więc prawdopodobnie go nie ma. Wnioskuję, że dziewczyna jest w środku. Faceci byli niespokojni, czekali na jakiś sygnał. Pies w klatce - powiedział, zarzucając plecak na ramię. - Proponuję przejść przez siatkę pierwszego budynku, dostać się na drugą posesję i bokiem wspiąć na mur. Obserwują głównie ulicę.

Uchiha bez sprzeciwu dostosował się do tego pomysłu. Wiedział, że jeśli chodzi o strategię działania, to na Narze można polegać. Był w końcu idealnym strategiem. Nie zawodził na tej płaszczyźnie.

***

- Cholera! - syknął Naruto. Od kilku minut nie widzieli mężczyzn, którzy zniknęli za zakrętem. Nie mogli jednak ryzykować zbliżenia się do skrzyżowania. Byliby na całkowitym widoku. Ten fakt niezmiernie irytował blondyna. Niecierpliwie wiercił się na motorze, co rusz dostając kuksańca w brzuch.

- Uspokój się! - warknął Kiba, po kolejnym przekleństwie chłopaka. Doskonale zdawał sobie sprawę, że ich zgubili. Od tak nie mogli również zbliżać się do zakrętu.

A walić to!, prychnął w myślach szatyn, gwałtownie ruszając z głuchym charkotem silnika. Gumy zaboksowały na asfalcie, a Naruto niebezpiecznie zachwiał się na siedzeniu, łapiąc w ostatniej chwili przyjaciela.

Motor pomknął ulicą, odbijając od siebie mdłe światła latarń. Parne powietrze uderzyło ich w twarz.

Ryk. Pracujące silniki - dwa sportowe wozy wypadły nagle z zakrętu na końcu uliczki z ogromną prędkością doganiając jadącego ścigacza. Kiba w ostatniej chwili skręcił na chodnik - samochody przecięły asfalt, paląc gumy i roznosząc wokół smród spalin i kłęby dymu. Szatyn zatrzymał pojazd, by odkaszlnąć i przetrzeć oczy. W głowie wciąż słyszał ryk.

- Cholerni ściganci! - sarknął, odpychając się nogą i ruszając do przodu z niską prędkością, by na wszelki wypadek nie zrobić zbyt wielkiego hałasu. Wciąż istniało ryzyko, że śledzeni mogą ich zobaczyć. W końcu nie wiedzieli, gdzie teraz się znajdują.

I wtedy ich dostrzegli; przebiegali ulicą, by zaraz wspiąć się na siatkę w jednym skoku i znaleźć po drugiej stronie, na prywatnej posiadłości. Trwało to zaledwie kilka sekund, ale sprawiło, że Naruto odzyskał nadzieję. Jednak ich nie zgubili!

- Ruszaj. I skręć w lewo. Poczekamy na tamtej uliczce.

- Nie wydaję mi się żeby to był dobry pomysł.

- Dlaczego? – zapytał blondyn, ale Kiba nie odpowiedział, ruszając posłusznie w stronę skrzyżowania. Skręcił w lewo, przemierzając uliczkę z niską prędkością. Oboje rozglądali się uważnie, poszukując wzrokiem Uchihy i Nary, jednak nigdzie nie mogli ich dostrzec. Żywopłoty i mury zasłaniały im widok na obce posesje.

Warkot silnika sprawił, że pies za ogrodzeniem zaczął ujadać. Naruto wzdrygnął się – coś musiało go sprowokować. Oni czy Sasuke? Nie miał pojęcia, że ochroniarze, gdy tylko zobaczyli go i Kibę, złapali za broń. Nie było pomyłki. Dwóch chłopaków na motorze, rozglądających się wokół wyglądało podejrzanie. Członkowie „Konohy”. Strażnik wystrzelił z broni w górę, gdy motor z niską prędkością przeciął ulicę tuż przed bramą. W jednej chwili z posiadłości wybiegli dwaj mężczyźni, wsiadając do sportowych samochodów. Brama wjazdowa zaczęła się otwierać.

- Co to miało niby być?! - krzyknął Naruto, obejmując szatyna mocniej w pasie. Wystrzał nie wróżył niczego dobrego, szczególnie, że po chwili z mijanej posiadłości wypadły dwa białe, sportowe wozy z wymalowanymi na przedzie dziwnymi, czerwonymi maskami. – Czemu nas, kurwa, gonią?!

- Nie wiem! - odkrzyknął Kiba, dodając gazu. Motor zaryczał, ruszając szybko do przodu. – Ja tylko przejechałem przez ulicę! Nie wiedziałem, że to grzech, więc dlaczego nas ścigają?! Mówiłem, że to zły pomysł, mówiłem! Ta ulica roztaczała złą aurę, mój nos to wyczuł!

- To mogłeś mi o tym powiedzieć!

- Przecież mówiłem! – odburknął szatyn. – Tak to jest jak się mnie nie słucha!

Naruto prychnął tylko w odpowiedzi, spoglądając w tył. Samochody siedziały im na ogonie. Gdzieś je już widział, tego był pewien. Podziemny parking! To ludzie z "Korzenia" - Sasuke powiedział mu kim są. I przez to czuł strach, burzący mu krew w żyłach. Adrenalina. Oni byli świetnymi ścigantami, a ich pojazdy to prawdziwe bestie. Motor Kiby nie mógł mieć z nimi szans, ale wolał mu tego nie mówić. Zawsze zostawała nadzieja, że na mieście będzie korek - wtedy zaistnieje możliwość zgubienia ich. Musieli kierować się w stronę centrum. Naruto już wiedział gdzie.

- Kieruj się na Shinagawę! - wykrzyknął, odwracając się ponownie do tyłu. Reflektory samochodów oślepiały go, a ryk ich silników wibrował w powietrzu, pełznąc po jego skórze i wywołując dreszcze.

W co oni się wpakowali!

Skręcili gwałtownie w prawo, prawie nie wjeżdżając na krawężnik. Chwilę po nich, driftem, ślizgając się po nawierzchni w kłębach dymu spod opon, na powrót pojawiły się za nimi samochody z ogromną prędkością doganiając pędzący motor.

Adrenalina zabierała strach; powoli zostawał tylko pęd i podniecenie, wiatr we włosach, chłostający twarz i nadzieja, że zgubienie ich uratuje im życie.

Jaśniejąca noc rozpościerała się ponad nimi, a księżyc śledził pędzące pojazdy; jedyny świadek rozgrywających się wydarzeń.

Pierwszy wystrzał, drugi. Kule chybiły pędzący motor. Trzeci, czwarty…

Trwała gra. Gra o życie.

***

15 komentarzy:

Ewerina pisze...

Super notka, jakie emocje... dzięki Naruto i Kibie strażnicy zainteresowali się nimi a nie Uchihą i Narą... Pozdrawiam i życzę miłego wyjazdu ^.^

Daimon pisze...

Nawet nie wiesz jak się cieszę, że postanawiasz uczyć się systematyczności. Tak popieram, na naukę nigdy nie jest za późno ;)
Co do mojej analizy, cóż, jak jakiś tekst mnie interesuje i jest do tego tak świetnie zagmatwany uczuciowo, to aż się prosi, żeby nad nim się skupić. Uwielbiam takie teksty. Ale nie myślałam, że trafię ze wszystkim ;) Myślałam, że przedstawię takie tam moje przemyślenia, a tu proszę. Miło mi :)
A teraz rozdział.
Dłuuugi, z czego bardzo się cieszę.
Sakura, hm nie mam nic do niej, nie mam awersji, lubię ją. Ja rozumiem, że nie jest lubiana, bo staje nie raz na drodze ku szczęściu naszych chłopców, ale co tam, miłość i tak zawsze zwycięża ;) Wracając do niej, oj ciężkie ma dziewczyna zadanie. A raczej miała. Nie wyszło mimo starań a teraz jedzie odsiecz. Ciekawa jestem tej akcji ratunkowej. Podoba mi się współpraca Sasuke i Shikamaru. Widać, że rozumieją się bez słów, wiedzą co który ma robić. Dopełniają się. Czekam na ich wspólną akcję. Idąc dalej trafiamy na tych dwóch głupków, ech. Ręce opadają. Czegóż to zazdrość nie robi z człowiekiem. Z jednej strony, jak napisała Ewerina odciągnęli uwagę ale z drugiej strony nie mają przecież szans zwiać, wpadną w łapy tych złych i trzeba będzie następnych ratować. Jeśli tak się stanie, to Sasuke poleci na skrzydłach ratować Naruto, żeby potem osobiście go udusić za to, że tam się znalazł ;) Normalnie już po głowie łażą mi różne pomysły co to będzie. No ale jest szansa, że chłopakom uda się uciec.
I jeszcze w sprawie pewnego błędu, który rzuca mi się w oczy, a który występuje w wielu tekstach, o dwóch panach piszemy OBAJ. OBOJE tyczy się pana i pani.

Cudo, cudo i jeszcze raz cudo. Niech wen dalej Cię trzyma ku naszej radości :D
Ściskam :*

Anonimowy pisze...

Notka świetna! Ale dlaczego przerwałaś w TAKIM momencie?! Ale notka mimo wszystko mi się podoba. Nie mogfe już się doczekać cd. btw. Postanowienie bardzo mi się podoba.
neko-chan

Kuroneko pisze...

Mrauuu <3 Uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam!
Dziennikarstwo? Wow :D
Kiedy zaczęłam czytać Twoje opowiadanie pomyślałam sobie: Sasuke i Naruto wrzuceni do Szybkich i wściekłych? Może być ciekawie. Tym bardziej, że do ryku silników Sasuke jak najbardziej pasuje. Byłam zaskoczona tym, jak rozwija się akcja oraz lekko rozczarowana, kiedy po VI rozdziałach wszystko ucichło. Pomyślałam: kurde dlaczego?! Ja chcę wiedzieć co dalej! czyżby brak pomysłu na ciąg dalszy? Szkoda, szkoda szkoda. I tak przeleżał link w ulubionych aż do dnia wczorajszego bodajże, bo właśnie wtedy zauważyłam rozdział VII (który o zgrozo pojawił sie w lipcu a ja nie wiedziałam >.< What a waste!)
Po przeczytaniu rozdziału VII pomyślałam z uśmieszkiem na ustach: Chwała oj chwała temu kto sprowadził autorkę na właściwą drogę, na drogę tworzenia! *odprawia dziki taniec radości* "Kurde zapowiada się świetnie, mam nadzieję, że szybko pojawi się nowy rozdział". Wchodzę dzisiaj i co widzę? \o/ Alleluja!!! Rozdział VIII. Jest. Naprawdę?! *przeciera oczy ze zdumienia* Tak! Jest! I to jaki!!!!!!!! chyba za bardzo się podnieciłam Oo"
No to zacznę może khrm
Bardzo podoba mi się kreacja Sakury. Muszę przyznać, że pasuje idealnie. Nie do dziwki, nie. Nie darzę jej jakąś wielką sympatią w mandze co prawda, ale w kreacjach autorskich cenię ją jako postać. I ten opis jej relacji z Sai'em, a później uwięzienie *_____* Od razu napiszę, z obawy przed zapomnieniem, że Twoje opisy są naprawdę świetne. Sposób w jaki to robisz wydaje się być niemal naturalny, a co za tym idzie: wiarygodny. Bez problemu każda ze scen pojawiała się przed moimi oczami. Nawiązując do wcześniejszego rozdziału - Sasek "sprawdzający" Naruto? no, no :D Jestem na tak! Bo z uczuć blondaska wynika, że trochę się jednak jeszcze w tym gubi. Dajmy mu trochę czasu, jestem pewna, że w sytuacji zagrożenia życia bruneta coś się w nim jednak przebudzi. Mmm do szybkich samochodów dodałaś jeszcze szybki motor. Wrauuu <3 Ścigacze <3 Choć kocham je całym sercem i równie całym sercem ich nienawidzę, uwielbiam kiedy są wprowadzane do opowiadań :) Życzę weny i nie opuszczaj nas więcej :* Pozdrawiam ciepło! ^_^

Unknown pisze...

Dzień dobry < 3. Jak ja tu dawno nic nie komentowałam!
No cóż, nie będę ukrywać, że uwielbiam to opowiadanie, chyba jedno z moich faworytów, a ich znowu nie jest tak dużo. Co prawda w ostatnich rodziałach brakuje mi troche SasuNaru i opisu ich relacji, które utkneły w martwym punkcie, a obojętność Uchihy jest nieco drażniąca (zresztą to w jego stylu :D) ale chyba w przyszłych notkach wszystko wróci do normy C: Drugoplanowi bohaterowie też są pro, Shikamaru i Kiba <3 <3 aw.

Anonimowy pisze...

Kozackie Kozackie i Jeszcze Raz Kozackie! GabiuuXD

Anonimowy pisze...

Grr...jak można skończyć w takim momencie?! To jest wręcz nie ludzkie! xD Eh ten Naruto jak zwykle wpakował się po uszy, cały on.A Sasuke irytuje mnie swoją obojętnością co do Uzumakiego ale to już chyba leży w jego naturze.Mam nadzieję że uda się im uratować Sakurę.Z niecierpliwością czekam na następny rozdział i mam nadzieję że tym razem ukażę się dość szybko =]

Anonimowy pisze...

Boskie Anju-sama!!! Jestes niesamowita!! Uwielbiam Twoje opowiadanie!! Oby tak dalej! Ciesze sie ze wrocilas!!!

Indra pisze...

O, a mnie tak dawno tutaj nie było, że mam do nadrobienia 3 rozdziały. Mam teraz chwilę czasu, wiec nadrabiam czytanie moich ulubionych blogów (a Twój niewątpliwie do nich należy). Jednak czytanie tutaj to dla mnie męczarnia (białe litery na czarnym tle to nie dla mnie) dlatego skopiowałam sobie tekst do worlda i o! 3 rozdziały to 66 stron:) Będzie trochę czytania na wieczór, już się cieszę. I oczywiście właściwy komentarz dodam jak tylko skończę czytać.

Anonimowy pisze...

SPAM]
Witam Cię, śmiertelniku, a przy okazji zapraszam na nowo otwartą ocenialnię:
bramy-piekiel.blog.onet.pl
Prowadzony jest także nabór.

Szczegóły na stronie.
Pozdrawiam

Anonimowy pisze...

Dobra, więc na początek wybacz, że komentuję dopiero teraz, skoro miałam komentować wcześniej. Niestty, gdy jestem na komputerze w większej części pochłania mnie moja własne opowiadanie, a wszystko, co mam czytać, zgrywam na telefon i nadrabiam wieczorami, a mój Zdzichosław odmówił mi posłuszeństwa przez ostatnie kilka dni, jeżeli chodzi o Twoje opowiadanie z niewiadomych mi przyczyn, ale na szczęście wczoraj wreszcie odpuścił i mogłam zabrać się za czytanie. ^^
Zacznę może od tego, że postanowiłam sobie przecztać całe opowiadanie od początku, żeby na powrót wciągnąć się w klimat. I wiesz co? Ja się ponownie zakochałam w tym opowiadaniu. I to na zabój! Po prostu powaliło mnie na łopatki, pomijając fakt, że już leżałam, szczegół. Chodzi mi o to, że na nowo odkryłam jak ja uwielbiam Twój styl pisania.
Twoje opisy, które są takie plastyczne, a zarazm takie proste - wszytskie uczucia, wahania, a o opisach świata przedstawionego niewet nie wspomnę! Naprawdę, chciałabym umieć tworzyć takie opisy jak Ty.
Twoje dialogi są naprawdę świetne przemyślane, naturalne.
Cała fabuła z kolei jest niesamowicie intrugująca, dozująca po trochu wrażeń, co mnie osobiście cholernie niecierpliwi, noooo! xDDD Dobrze, że tak jest, bo opowiadanie jest cały czas... taki elektryzujące, ale nie przeszkadza to temu, że ja strasznie nie mogę się doczekać, co będzie dalej i dalej. Ugh... nie cierpię czekać. W każdym razie, do rzeczy... Wszystkie jakieś... zawikłania zawsze znajdują jakieś sensowne wyjaśniena, a całość przypomina naprawdę świetne puzzle, że tak to ujmę. xDDD
Przechodząc do postaci. Z tego, co wywnioskowałam, a wnioskować to ja średnio potrafię, między Shikamaru i Sasuke raczej nic nie było i chyba nie będzie, w każdym razie mam taką nadzieję, bo inaczej tego nie przeżyję. Oni mi do siebie tak nie pasuuuująąąąą!
Jeżeli chodzi o relacje Sasuke-Naruto, to mam strasznie mieszane uczucia. Bo z jednej strony cieszę się, że wszytsko nie jest takie proste, hop siup i jest super, ale z drugiej strony irytuje mnie to, że między nimi się nic nie sprecyzowało, że Sasuke postepuje tak, a nie inaczej, że Naruto nie potrafi się zdecydować, że nie porozmawiali o niczym, że kurka mać są takie ciapki dwa, no. Jak bym ich tak w te puste łby siekła... *wdech i wydech* W każdym razie jakoś tak mało ich, no, brakuje mi tego takiego dreszczyku z pierwszych rozdziałów, ale przypuszczam, że to się zmieni, praawdaaaa? *.*
Zaś Naruto bardzo mnie... wkurzał w tym rozdziale, był taki strasznie, jeśli nie powiedzieć dziecinny to napewno strasznie po kretyńsku porywczy. Myślę, że powinien sobie zdawać sprawę z tego, że nie powinni się wtrącać w misję Sasuke i Shiki, w końcu pracował jakiś czas z Konohą. Niby był po narkotyach, ale i tak powinien zarobić w łeb. Nie wiem, co planujesz, ale wolałabym, żeby żaden z nich, mam w tej chwili na myśli Naruto i Sasuke, nie został jakoś super dramatyczie ranny i ten drugi zda sobie sprawę z uczuć itepe, bo to jakoś mi tak do nich nie pasuje ani trochę. Ale w każdym razie z niecierpliwością czekam na jakąś ich rozmowę w końcu! *.*
Jeżeli zaś chodzi o akcję... Akcja jest świetna! Jak już wspomniałam przy fabule, wszystkie zawikłania zawsze znajdują jakieś sensowne i wiarygodne wyjaśnienie, wszystko jest logiczne i trzyma się jak najbardziej w kupie i naprawdę trzyma w niesamowitym napięciu, a przynajmniej mnie. ^^
Jak mi się coś jeszcze przypomni, to napiszę, bo mam mało czasu. W każdym razie czekam straszliwie niesamowicie zniecierpliwiona na kolejny rozdział, mam nadzieję, że wena Cię nie opuści i rozdział pojawi się tak, jak planujesz i cieszę się, że w końcu powróciłaś. ^^
Życzę pomyślnych wiatrów przy pisaniu.
Pozdrawiam


Hibari.

Indra pisze...

W końcu przeczytałam:) Nie, żeby to było trudne, ale wolałam znaleźć więcej czasu, żeby czytać wszystko naraz. Swoją drogą naprawdę imponujące długie rozdziały, ja po napisaniu 7 stron mam dość na jeden raz.
No ale do rzeczy. Już ci kiedyś pisałam, że twojego fanfika czyta się jak książkę. Wszystko jest opisywane ze szczegółami, łatwo więc sobie to wyobrazić. Opisujesz każde miejsce, każdy ruch bohaterów w danej chwili (jak np. to zrzucenie płaszczy z krzesła)a to nadaje plastyczności.
Widać, że fabuła się rozwija, wprowadzasz nowych bohaterów, a każdy z nich pasuje jak ulał do swojej roli w ff. Powoli wszystko nabiera jasności (na początku trochę nie wiedziałam o co chodzi z Konohą itp.).
Jeżeli chodzi o kreacje bohaterów.
Shizune zdrajcą? Szczerze mówiąc myślałam, że to będzie Kabuto (jak w mandze), który udawał przyjaciela. Po niej się tego nie spodziewałam, c. Ciekawe, czy naprawdę jest takim zdrajcą, czy miała ukryte motywy.
Bardzo podoba mi się Juugo, jako taki filozof rozprawiający o kwiatkach i motylkach. No dobra tylko motylkach, ale w mandze też lubił zwierzątka:)
Jezeli chodzi o Shikamaru, mam mieszanie odczucia. Z jednej strony to on, ma ten swój charakterek: leniwy, znudzony, ale bystry i piekielnie inteligentny.
Ale jest jeszcze ta druga strona - jego stosunki z Sasuke Mam nadzieję, że łączyła ich naprawdę tylko przyjaźń, bo kto jak kto, ale Nara jest dla mnie najbardziej heteroseksualną postacią w Naruto i nie widzę go kompletnie jako geja.
Podoba mi się sylwetka Kiby, taki postrzelony on.
Naruto w końcu musiał się skusić, i tak dziwię się, że wytrzymał tak długo, w końcu to poważne uzależnienie i silna wola często nie wystarcza. Mam jednak nadzieję, że skończy z tym.
Trochę dziwią mnie relacje sasuke z Naruto. Dopiero co się spotkali ponownie, a już mówią o miłości. Chyba faktycznie coś wcześniej już musieli do siebie czuć.
Wracając do fabuły, nie mam pojęcia co będzie dalej. Któryś zostanie ranny, złapią Naruto i Kibę, a moze Sasuke i Shikamaru, wszystkim się uda... Twoj fanfik nie jest przewidywalny i na pewno czyś zaskoczysz. A ja czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam

Anonimowy pisze...

SPAM
Zapaszmy do nowej ocenialni blogów yaoi [ http://swiat-yaoi.blog.onet.pl/ ].Zapewniamy w miarę profesjonalną i obiektywną ocenę, przez ludzi, którzy naprawdę lubią yaoi i nie potraktują Twojego bloga z góry, tylko ze względu na homoseksualne treści w nim zawarte.
Pozdrawiamy:
Oceny Yaoi.
http://swiat-yaoi.blog.onet.pl/

Anonimowy pisze...

O nieeeeeeeeeeee!! Mineły 2 tygodnie co do minuty i co do godziny i nawet co do sekundy! dlaczego mi to robisz?
ja nei wytrzymam bez tej notki błagam cię WYSTAW NOCIĘ wiem ze ją masz na 100% błagammmmm!!!!!!(Avatar)

Anonimowy pisze...

Błagam cię daj posta.Dlaczego mnie tak męczysz? Twoje nocie są dla mnie niczym narkotyk. Już miałem go dostać a tu nagle nie wiadomo czemu Nic.Proszę Daj nową nocię!(Avatar)